niedziela, 15 lipca 2012

zgubiliśmy się

Noi Tak musiałam czekać.Nie lubię,nie, nie nawidzę! jak muszę stać(czy siedzieć)bezczynnie.Po paru minutach wpadłam na pomysł.Przeciesz Hao chciał mnie,więc  ucieknę i będę uciekać aż nie przestanę krwawić.Nie pozwolę by mnie wciąż bronili,coś im się może stać.A ja mam 5 z wf więc będe uciekać.Uciekanie,to trochę albo więcej niż trochę bycie tchóżem,ale w tym przypadku nie aż tak.Wię  zaczeło się od wstania,zachwilę kilku kroków w stronę lasu,aż do szbkiego tępa.Za moim planem Hao poszedł za mną.Dla niego liczyło się unicestwienie mnie,kiedy nie byłam gotowa na atak.Chłopcy byli dla niego tylko przeszkodą,którą mógł omijać kiedy mu się chciało,i atakować kiedy miał ochotę.Przy tak szybkim tępie zmęczyłam się bardzo szybko.Hao widział mnie z góry,ale ja chowałam się za drzewami i krzakami.Wysiłek fizyczny nie powodował jakiś obrażeń,ale lekko więcej krwawiłam.Biegłam cały czas takim samym tępem.Mocno byłam zmęczona,lekko zipałam,lekko łapałam oddech,ale biegłam w tym samym tępie.
-Po co się chowasz? i tak nie wygrasz.-zaśmiał się Hao
-Jestem zwycięscą do puki walczę!(cytat!!!)-wykrzyczałam na chwilę stając.
-Uważaj bo się popłaczę.Mam dużą przewagę.Kiedy zdasz sobie z tego sprawę?
-Zdawałam sobię z tego sprawę od bardzo dawna! Ale i tak będe uciekać!
-Myślałem że jesteś typem osoby która wręcz nie nawidzi rozkazów i UCIEKANIA.Myślałem że zawsze się podejmujesz wyzwania.A ty tchórzysz? i dobrze że do mnie nie dołączyłaś.Po co mi tchórz w dróżynie.
-Nie zauważyłeś,że nie jestem tchórzem? cały czas podejmuję się walki.Gdyby tak nie było,chłopaki ciągle by mnie bronili.Cały czas się nie poddaję.Biegnę tym samym broniąc się!
Był już trochę zdenerwowany moimi zaprzeczeniami co do tchórzostwa.Nie mogłam dłużej biec.Serce biło mi tak szybko jakby za chwilę miało stanąć z wycieńczenia.Oparłam się na króciutką chwilę o jedno z drzew5 sekund wystarczyło Hao by mnie znaleść.nie zdążyłam zaczerpnąć oddechu a tuż prze de mną staną Zeke.(Powinien być dedektywem XD)
-Duchu ognia,wykończ ją!!-wykrzyknął na całego wypełniony złością i nienawiścią.Jak zwykle co nie?Osłoniłam sie tylko ręką zamykając oczy,bo wiedziałam że jeżeli będe próbować walczyć,to się zabije,a jak ucieknę będzie jeszcze bardziej zły,szybciej mnie znajdzie i spali!!.Nie zostało mi nic jak czekanie na dalszy przebieg wydarzeń.Ku mojeju niespodziewniu cios rozległ się na boki,a prze de mną widać było cień.
-Lenny?! skąd ty się tu wziąłeś?
-Nieważne.Zauważyłem za to,że dość często wpadasz w kłopoty.-Powiedział lekko się uśmiechając i podając mi rękę.Wstałam.
-Lepiej się odsuń!-Powiedział Rio który za chwilę ukazął się zza krzaków i drzew.
-Rio?!(a on tu po co?!) ty też? Jak wy mnie wogóle znaleźliście?!
-Po prostu cię znamy.-powiedział Len odpierając następny atak.-Rio ma rację,lepiej uciekaj.
-I mam was zostawić?!
-I tak będziesz tylko siedzieć,jeszcze stanie się ci krzywda,a my nie potrzebujemy siedzącej czyrliderki.(czy tak to sie piszę? a mniejsza z tym...)Mieli rację.Nie byłam potrzebna,wręcz przeciwnie,sprawiałm kłopot.Po wyjściu z lasu i pewne chwili zobaczyłam chłopców(wszystkich) jak wybiegają z lasu.
-Reina jeszcze nie może biegać! tamten bieg był bezmyślny i naraził ją na większe krwawienie!-Powiedział Faust do wszystkich.
-Racja.-odpowiedział mu Lenny.Przeżucił mnie przez ramię i zaczął biec.Hehe,romantyczne XD.Nie odezwałam się słowem.W końcu gdy byliśmy już wystarczająco daleko Lenny opuścił mnie.
-Nie zmęczyłeś się niosąc mnie taki kawał?!-zapytałam.Chłopcy czasem muszą czuć się wywyższeni :)
-Nie.-chyba się chciał pochwalić.
-Lenny,Reina z tąbą normalnie flirtuje!!-śmiał się Trey.
-ŻE CO TAKIEGO?! ZNASZ MNIE TYLE CZSU I NIE WIESZ ŻE MNIE SIĘ NIE PORWOKUJĘ?!?!?!?!?-powiedziałam z furią.Aż prawię wpadłam w ajbę.(ajba-to połączenie abby z szajbą.przemocą i złem.Czyli dwujne złoooo!! PS: tak mnie nazywają w domu XD)Na chwilę nastała cisza,ale zaraz potem znów były śmiechy.Teraz śmiali sie grupą!! Trey z Choco i Rio!!!Niedopusczalne!!
Naszą kłutnię przerwał głos Yoh.
-Kto wie gdzie my jesteśmy?-zapytał z uśmiechem.Niech się przestanie szczerzyć!Ale miał rację.Wszyscy sie porozglądali,i nikt nie znał tej okolicy!! Bez Tamary,Mortyego,Pilicy,Jun,Anny(to akurat plus....HEHE,.....)Ale w końcu Anna znała się na rzeczy.
-Berming! idź się rozejrzeć.-Poleciał w górę ruszajc w prawo.
-I co my teraz zrobimy!!-powiedział dość załamany Trey.Prawie płakał.
-Reina,jesteś kobietą co nie?-zapytał mnie Rio.
-No chyba,ale nie jestem pewna!!!!!!!!-głupszy być nie mógł.
-Ale muszę mieć pewnosć,bo dziewczyny umieją gotować,prać,sprzątać.....
-A chłopcy się bić i chodzić na polowania,czyż nie?
-Oni należą do wyjątków.-wrtącił się do rozmowy Lenny.
-Hehe,now sumie racja.
Berming wrócił.
-Widziałem miasteczko,ale dojście może trochę zająć.
-Nie jeżeli ich pogonię.-Odparłam.-jak to daleko?
-To sory kawał.
-Skoro dotarłeś tu tak szybko i zdążyłeś wrócić to nie tak daleko.
-Ale to tylko dlatego że drzewo na mnie spadało i się przestraszyłem!!
-Och,berming.Jakie z ciebie strachajło!!Wiecie,robi się późno.Przenocujmy tutaj i z rana pójdziemy w stronę miasteczka.
-Zgadzam się!-Powiedział Trey.
o rozłożeniu namiotu nawet o późnej godzinie Lenyś nie spał(Lenyś...to jego nowa ksywka!!)
-Jest 2.00 nie chce ci się spać?-zapytałam już ledwo trzymając przytomność.
-Nie potrzebuję zbyt wiele snu.
Nie wytrzymałam.Byłam zbyt zmęczona.Nawet nie wiedziałam a oparłam głowę o ramię Lunusia<3
Obudziałm się jako druga.Pierwszy był Lenuś.Idzie spać najpóźniej,a wstaje najwcześniej.Może nei spał? Nie,byłby brzydki i sprawiał wrażenie niewypoczętego...A był przystojny jak zawszę XD.Za chwilę zobaczyłam Fausta.Więc byłam trzecia?!Podeszłam do niego.
-Faust,kiedy rana się zagoi? nie lubię tych bandarzy! ocierają się o bluzkę!
-Nie mogę tego stwierdzić.Rana sama się zagoi.-Odpowiedział spokojnie.
Spojrzałam na zegarek.Była 9.00. Więc nie tak wcześnie.A więc dlaczego chłopcy jeszcze śpią?
Za chwilę obudził się i Choco.A szkoda XDmógł jak dla mnie spać najdłużej...
Gdy wszyscy się obudzili i byli gotowi do drogi zaczeliśmy iść.Przez Treya było to niezwykle wolno.
-Trey! nie ociągaj się i idź!
-Bo co mi zrobisz?
Mój kij na chwilę zaświecił,a Trey odrazu wręcz biegł.Tępo dróżyny od razu się zwiększyło.No ale po jakiś 30min.Trey zaczął narzekać jak to mu gorąco,jaki jest głodny,choć i tak przedwilą zjadł ciasteczka które znalazł....-_-(on jest chyba nienormalny...
Stanełam gdyż zobaczyłam ludzki cień.
-Chyba się nie zgubiliście,co?-uśmiechneła się postać którą za chwilę poznałam.
-Babi!! siemka! co słychać?
-W porządku.Co wy tu robicie?
-To ich wina!!
-Jak zwykle.Kawałek dalej jest miastczko,zaprowadzić was?
-Co to znaczy -jak zwykle?-zapytał się Trey
-Eh wiecie,mam z Reiną kontakt,i niejesteście zbyt mądrzy.Chyba oprucz Lena,dobrze mówię?
-Dobrze mówisz.-odpowiedziałam.-a tak w ogóle,co ty tu robisz?
-Szłam się przejść.
-Wszystkie dziewczyny chyba muszą gdzieś się przechacać!-Powiedział Trey
-Dlaczego?-zpytała zaniepokojona Babi
-Reina też musi gdzieś ciągle chodzić,łazić sama,niegdy nie zrozumiem kobiet.-Odpowiedział jej Trey
-Kobiety to dla nas zatrudny temat.-przyznał się Rio.Nareszcie....
-Reina,jesteś ranna?!-zapytała Babi
-Skąd wiesz?
-Może jest jasnowiedzem?-zapytał Rio patrząc na Babi z wielkimi oczami zachwytu.
-Nie,wystaje jej bandaż.-chyba ich rozczarowała.
-Tak,ale to nic poważnego.
Więc szliśmy kawałek i zobaczyłam dziewczynę której jeszcze nie znałam.
-Witajcie.-powiedziała tajemnicza postać
-Ktoś ty?-zapytałam
-Ja jestem Kuro No Tori.
-Hmm,czarny ptak tak?
-Tak.
-Czego chcesz?
-Chcę wam pomóc unicestwić Hao.
-Dlaczego mamy ci wierzyć?-wtrącił się Lenuś XD
Pokazała nam ramię ze znakiem gwiazdy jedności.
-No trzeba było od razu koleżanko.-Powiedziałam.
-Nie jestem tylko wojownikiem,i posiadaczem gwiazdy jedności.
-No to słuchamy.
-Jestem strażnikiem króla duchów.Z takiej dróżyny,Kyūjo.
(Po polsku to:ratownicy)
-Słyszałam faktycznie o tej grupie.Więc skoro w niej jesteś po co ci my?
-Wszyscy odeszli,bo przestraszyli się potężnością Hao.A ty Reina,jesteś znana jako jedna z najlepszych.Więc może dołączycie do tej grupy?
-Nie ma mowy.-zaprzeczył Leny
-Jasne.-Odpowiedziałąm krótko.
-Ja też się zgadzam.-Powiedział Yoh.Zaraz po nim wszyscy się pozgadzali.No,oprucz Lena.On stawiał opur.Po rozmowie z Yoh potrzebował trochę czasu.Więc mogłam trochę poznać Kuro No Tori.
-Mam ci mówić Kuro No Tori? bo to trochę długie....-powiedziałam.
-Mów mi Kuro.
-No to Kuro,powiedz,jestem jedną z najlepszych?!
-Hehe,tak.Jesteś druga.
-Aż druga?! łał! a kto jest pierwszy?
-Hao....
-A kto trzeci?
-Yoh.
-A skąd wiesz takie rzeczy?
-Znam kod do dwonka wyroczni.
-Podasz mi go?
Więc,kiedy Kuro pokazywała mi różne kody,Lenny ciągle myślał.Postanowiłam go poszukać.Wymknełam się XD.Jednak nie wiedziałam,że Kuro pójdzie za mną.....
-Gdzie idziesz?
-Kuro! co ty tu robisz?! wystraszyłaś mnie!
-Chciałam pójść zobaczyć gdzie idziesz.
-Idę szukać Lena.Dość długo go nie ma.
-Lubisz Leniego,prawda?
-CO?! JA?! no może.XD
-Spoko nic nie wygadam.
-Mam nadzieję.Ej,słuchaj słyszałam o 6 tajemniczym punkcie gwiazdy jedności.To prawda?
-Tak,to piorón.Nie chcę by ktoś się o tym dowiedział.
-Spokojnie.Sekrety to moja specjalność.A umiesz?
-Nie.Tylko najsilniejsi wiedzą, i umieją.Ja tylko wiem.
Zeszły się czarne chmury,i zaczeło kropić.
-Wracajmy lepiej.-powiedziała Kuro.
-Nie ma potrzeby.-Stworzyłam powietrzną osłonę w okół mnie i Kuro,byśmy mogły dalej iść.
-Łał.Naprawdę lubisz Lena.
-Cóż poradzę?-uśmiechnełam się do nowej przyjaciółki.
Dojrzałam Lena w lesie.Wyładowywał złość na przyrodzie.....Postanowiłam mu nie przeszkadzać,skoro wiem gdzie jest.Wróciłam z Kuro spowrotem.Burza się rozszalała.Zaczeły strzelać pioruny.Boję się piorunów!!(tylko tych z burzą.)Zaczełam biec,i Kuro aż nie nadążała.Schowałyśmy się w lesie.Wiem że pioruny strzelają w najwyższe punkty,ale jakie były na to szanse że akurat w to drzewo? a po za tym,w lesie mniej pada,bo drzewa zatrzymóją deszcz.Przesiedziałyśmy tam trochę.
-Nic ci nie jest? wyglądasz na przerażoną.-zapytał Berming.
-Nic,Ale jestem przerażona!!!!! boję się burz!!!-Usłyszałam grzmot.Ugiełam nogi,zaczełam jęczeć,i trząść się.
-Zimno ci?-Zapytała Kuro
-Nie,to chyba zrozunmiałe że trzęse się ze strachu!!
Burza od tej rozmowy chwilami coraz bardziej się uspokajała.Gdy ustała nareszcie mogłyśmy pójść.
Po drodzę stopniowo ogarniałam się po burzy.Doszłam do siebie kidy byliśmy.Nikt nie zauważył naszego zniknięcia.Przyszedł Lenny.Wszyscy milczeli.Ciszę przerwał dzwonek wyroczni.:Reina Akamuno i Len Tao.Walka o 15.30.CO?!
-Że co?!-powiedziałam.
-Boisz się przegranej?-zapytał Lenny  tym uśmieszkiem....
-Gorzej!! boje się że wygram!!-zaśmiałam się.Właściwie to nie chciałam walczyć z Lennym.Ale nie jestem w radzie,nie nagnę zasad.No cóż,trzeba się pogodzić z tym faktem.Uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Czy coś się stało?-zapytała Babi.
-Co?,eh nie.-Kuro patrzyła na mnie.Chyba wiedziała o co chodzi.
-W drogę.Nie marnujmy czasu.-Powiedziałą Babi.Po godzinię dotarliśmy.Nikt nie ważył się jąkać,Bo trzymałąm kij gotowy do zadania ciosu.Nawet nie zauważyli a zarezerwowałam 5 pokoi 2 osobowych w hotelu i 1 pokój 4 osobowy.Dlaczego?
1.Jestem bogata,nie mam co żałować.
2.Anna i reszta nas znaleźli.Jak im się to udało?Może to jakies sposoby Anny?
-Co to?-zapytała Anna.
-To karty do hotelu Anno.Specjalnie dla ciebie do 5 gwiazdkowego hotelu.-odpowiedziałam Annie.
-Mam nadzieje że jest dobry.-powiedziała biorąc jedną kartę.-ja muszę pilnować Yoh.
-Dobra,Yoh z Anną.
Pilica chciała z Treyem.Jun z Lennim.Siostry nie dają żyć chłopaką.Morty dopasował się do Fausta,Choco z Rio,i ja z Babi Tamarą i Kuro.Nie złościli się że wynajełam bez ich wiedzy,bo był genialny.Na tarasie każdego było jacuzzi.Anna mi jeszcze podziękuje.Mogła zamawiać co chce,ja stawiam :)
Minął dzień.Wstałam o 9.15. A o 15.30 mam walkę z Lennym.Wyszłam zobaczyć gdzie on jest.Najpierw sprawdziałm w pokoju.
-Och,cześć Jun.Jest Len?
-Nie, nie ma go.Przykro mi.
Ciekawe gdzie jest,no nic.Nie będe zawracać mu głowy.Poczekam do walki.

15.10.
Przyszłam 20 min.przed czasem.Len chyba był wcześniej.
-Cześć Lenny.Powodzenia!-Uśmiechnełam się.
-Hmmm............-Jakiś małomówny dzisiaj.
Przyszedł czas na walkę.
-Berming,gotowy?
-Jasne!

-Bason!
-Tak!
START!
-Berming!Duchowe zniszczenie!
Len odparł atak.
-Hm? Berming,Trzystronny atak!
-Bason! atak szybkiego tępa!
-Berming,tarcza!
-Berming podwójny atak trzystronny!
No! teraz nie zrobił uniku.HAHAHA!!!!
-Je!!!! Tak trzymaj Berming!
-Jak ty to zrobiłaś?
-Jeśli nie pokonasz kogoś siłą,pokonaj go mądrością.
-Berming,do antyku!!
-Bason! atak szybkiego tępa!
-Berming do  2 antyku,gwiazda jedności,połączenie! Duchowe zniszczenie!
-Bason! tarcza!
Ledwo co,ale dał sobię radę.Czas sięgnąć po moc pierścienia!
-Pierścieniu Afrodyty,łącz się!!!! Berming,do antyku
-Bason,przygotuj się!
-Berming,do 2 antyku! moc gwiazdy jedności,pierścieniu łącz się! Duchowe zniszczenie!!

ZWYCIĘSCĄ JEST.......REINA AKAMUNO!!!!
-Godny z ciebie przeciwnik Len.
-hm.
Pewnie nie może się pozbierać po przegranej.




niedziela, 8 lipca 2012

co mam myśleć?

Szłam po schodach do pokoju.Zdziwił mnie widok Guan-dao Lena gdy byłam w połowie.
-Ile słyszałaś?-zapytał patrząc w schody.Boi się mi spojrzeć w oczy?
Milcząc,odsunęłam guan-dao z przed twarzy i ruszyłam dalej.
Nie fajnie było kogoś ignorować,a szczególnie Lena,ale miałam tyle myśli że mój charakter ukierunkował się na takie zachowanie.Rano gdy się obudziłam nie wstałam.Leżałam w łużku.Myślałam o tym wszystkim,chciałam wszystko sobie poukładać.Ubrałam się w końcu.Berming cały czas patrzył ze zmartwieniem.Wymknęłam sie z domu oknem.Chciałam uniknąć porannych spotkań.
Moje ulubione miejsce...... Tak.Znowu tam poszłam.Hao znów sie pokazał.Siedział na kamieniu przy rzeczce.Stanełam koło niego,A co?,nie bałam się!
-Co ty tu znowu robisz?-zapytałam mierząc go wzrokiem
-Jak to,to czego próbuję od dawna-odparł.
Nie odpowiedziałam.Nie dołącze do niego.Poszłam w głąb lasu.Wspiełam się na wysąką gałęzie by obserwować z góry.Taki widok był niesamowity,i uspakajający.
-Hm??-czy ja dostrzegłam Lena?Chyba mnie szukał.Zaczełam się zastanawiać czy nie zaufać im ten ostatni raz,przeciesz wtedy byli godni mojego zaufania.Po namyślunku,to jednak tak.Nie mylicie się,tak wybaczam im.Zeszłam z gałęzi dęba na ziemię.Tak,to był dąb!
Len patrzył w ziemię.
-Noi co? koniec obrażanki?-zapytał smiejąc się dokuczliwie.
Skoro sie tak śmiał,to będe udawać że chowam urazę!
Noi poszłam w stronę domu Anny.Na miejscu był Yoh,Trey i Rio.
-Hmm?
-No wreszcie!-powiedział Trey
-Nadal się gniewasz?-zapytał Yoh z uśmiechem.Coś dziwnie wesoły z niego typ.
-Eh.... po dłuższym namyśleniu jednak-tu przerwał mi Rio
-Jednak chcesz być moją królową!-powiedział tuląc mnie
-Spadaj miernoto!-powiedziałam odpychając go od siebie.-Jednak wam wybaczam.-Uśmiechnęłam się Lekko.
Len opierał się o drzwi.Kiedy się tam znalazł?!
Chciałam wejść do pokoju,ale przed schodami:
-Może pójdziemy na plażę?-zapytał Rio.
-Na plażę? cudnie! uwielbiam plażę!-uśmiechnęłam się.
-Nie ma mowy.-powiedział zimno Len.
-Plisssiiiiiaaaaaaaaaaaaaa-patrzyłam na niego słodkimi oczkami
-Nie i koniec.Mamy lepsze zajęcia.Jak skupianie się na 3 rundzie.
-Ale 3 runda jeszcze nie nastąpiła,a ja tak kocham plażę!!Plisiaaaaa!!!-prosiłam
-Len,nie ma nic do stracenia.-powiedział Uśmiechnięty Yoh
-Ja był chcętnie poszedł na plaże.-Powiedział Trey
-Bo Reina tam będzie,nieprawda Trey?-zapytał Len
-Bardzo prawdopodobne-uśmiechnął się Trey
-Hmm....wiedziałem.Ale co was może w niej kręcić?-zapytał Len
-Co prubujesz powiedzieć?!-zapytałam ze złością
-Zero talentów,Zero wysportowania,Zero urody....I co? mam wymieniać?-zapytał.Och! jaki złośliwy!
Odrazu zaaregowałam chcąc się pobić,ale chłopacy mnie trzymali....
-Przyłożę mu! tylko mnie puśćcie!-wykrzyczałam
Po chwilowej ciszy już się uspokoiłam.Odpuściłam sobie śmierć członka... -_-
Nagle Trey powiedział coś od czapy.
-Hej,Reina,to prawda że masz 1.000000 foryoku?
Powoli się odsuwałam w stronę przeciwną......
-Stój,nie wywiniesz się.Trey ma rację.Powiesz czy nie?-zapytał zimno Len
-Eh......powiem.
-To gadaj.
-Tak.
-Co tak?
-Ta to prawda.
-Hm.-tylko tyle potrafi powiedzieć?
-Chciem na plazie!-powiedziałam dziecinnie,miałam nadzieje że podziała
-Gadasz jak dziecko.-powiedział bezuczuciowy Len.Nie podziałało-_-
Zaczeli się potem kłucić o jakies pierdoły,ale w końcu przegłosowaliśmy wyjście na plażę.Poszłam spać.Następnego ranka w torbie miałam spakowane rzeczy,i wyszłam z pokoju.Anna wyjątkowo odpuściała Yoh trening.Ciekawe co jej powiedział....
-Gotowa!-powiedziałam schodząc po schodach.
-No to w drogę!-Powiedział zadowolony Rio
Na plaży dałam czadu z dwu-częściowym czarnym strojem obwiązanym wzdłóż linką z koralikami.
Len w kąpielówkach........XD
-Ależ masz stórj!-powiedział Rio patrząc z zachwytem
-No racja!-dołączył Trey
-Morda!-spoliczkowałam ich
po 1 godz.miałam dość.Czemu?Trey ,,dla żartów'' zamroził wodę jak pływałam.Oczywiście ją odmroził,ale potem poznał mój gniew.
-Chcę wracać!
-No weż,jesteśmy tu tylko godzinę.-Powiedział Yoh
-Ale mam dość!
-A czemu?
-Przez żart Treya jest mi zimno!!!!!
-Ogrzeje cię!!!-powiedział Rio przytulając się.
-Nie jest mi aż tak zimno!-powiedziałam odpychając go.
Założyłam bluze i krótkie spodenki i moje ulubione klapki plażowe.
Len tylko stał i milczał.
-Coś się stało?-zapytałam się Lena.
-Marnujemy tylko czas.
-No weź,nie jest chyba tak źle?
-Jest.
-To chodź do wody.Będzie fajnie.
-Nie dzięki.
Złapałam go za ramię i powiedziałam:
-Plisiiiaaaaaaa
-N I E M A  M O W Y!!!-odpowiedział odpychając mnie.Upadłam,ale a chwilę wróciłam i oblałam go wodą.
-Co ty wyrabiasz?!
-Rozluźniam cię!-zachichotałam
Pożałowałam.....
-No dobrze!!! nigdy nie będę chcieć twojego uśmiechu!
-I dobrze!
-Ale kłamałam.......
-Po co te kłótnie?-przerwał Rio,dość często się wcina!
-To ja się może poopalam.-odeszłam.
-Posmarować ci plecy?-zapytał mnie Rio
-Wolę się spalić na wiur.
-To niemiłe.....-powiedział zapłakany Rio
-Może.Ale prawda nie powinna boleć.-mój zły charakter ;)
zdjęłam bluzę,spodenki,i położyłam się na leżaku.
o 15.00 postanowiliśmy wrócić by Anna się nie denerwowała.
W drodzę mój dzwonek wyroczni zadzwonił.Tak jak i wszystkim.
,,3 runda rozpoczęta,więcej informacji na dzwonkach wyroczni.''
No wiec nie wiem jak,ale znalazłam tam informacje o tym że trzecia runda (i ostatnia) polega jak zwykle na bitwach.Nic dziwnego.Ujżałam Hao.
-Co tu robisz?!-spytałam przyjmując pozycję bojową.
-Chyba cię nie przekonam,więc muszę cię zniszczyć.Duchu ognia!pokaż się!-zawołał.Trochę się przeraziłam.Odepchnełam pierwszy atak.Lecz za pierwszym szedł drugi,na który byłam za wolna.Kiedyś miałam operację,i teraz brzuch to moja najwrażliwsza częśc ciała.I właśnie tam wycelował Hao.Podszedł Faust.Opatrzył mnie.
-Nie możesz walczyć do czasu aż nie przestaniesz krwawić.-stwierdził.
-OSZALAŁEŚ?
-Nie,wiem że to dla ciebie nie łatwe,ale jeżeli wykonasz połączenie lub kontrolę ducha,możesz się wykrawić.
-I co,mam tak siedzieć i nic nie robić?!
-Do czasu.
-A ile? potrawisz przeliczyć?
-To zależy od  twojej odpornosći.Więc jakieś 20-15min.
-Ile?!!!!!!!??!!!!!
Hao znów zaatakował,ale Len obronił mnie.Miałam tylko siedzieć?!
-Musimy chronić Reine chłopaki!-powiedział Yoh stając przede mną.
-Masz racje!-odezwał się Rio i stanął z Treyem obok Yoh.
CIĄG DALSZY NASTĄPI........

                                                           ***********
A więc,z powodu mojego lenistwa, i braku czasu(ciąge mnie zmuszają do wyjazdów-_-)Nie napisałam więcej.Choc i tak dużo co nie? nie będe już gadać,tylko myśleć nad przebiegiem dalszych wydarzeń.
Do następnego! ;)



poniedziałek, 2 lipca 2012

Zły powrót

O 2.00 obudził mnie dzwonek wyroczni.Miałam walczyć z dróżyną której nazwy nie doczytałam bo chciałam spać :) Nie sądziłam że czeka mnie nie miła niespodzianka,którą nie był trening Anny.Dospałam do 6.00 po pół godziny umyta i gotowa do biegania zeszłam na dół.
-No,punkt 6.30 Biegnij na już!!!!-Wykrzyczała Anna.
Noi zaczeła się męka.O 8.00(niezwykle szybko) w końcu przebiegliśmy.Po umyciu zeszłam na śniadanie.
-Reina,wyglądasz jakbyś zaraz miała wykitować.-uśmiechnął się złowieszczo Len.
-Bo tak jest!-odpowiedziałam
-No,weź,może zemdlałaś,ale zaraz biegłaś dalej...-Wtrącił Berming.
Spojrzałam na niego jakbym miała go zabić.
-Dziewczyny = zero kondycji.-powiedział Len.
-Twoje gadanie i ja, = śmierć.-odpowiedziałam ze złością.
-Hem.-tylko to mi odpowiedział.
Wstałam.
-Gdzie idziesz?-zapytała Anna
-Na spacer,muszę się wyciszyć.-odpowiedziałam
-Ale wróć na 13.00,masz trening.-warkneła
-Spoko.
Uwielbiam przyrodę.Więc jak zwykle,poszłaam sobie nad rzeczkę.Ale po drodzę zobaczyłam kogoś,kogo nie można zobaczyć w moim wymiarze.
-Hao?!?!?!?!-cofnełam się powoli 2 kroki w tył.
-Myślałaś że tak łatwo pójdzie?-zaśmiał się Hao
-Jak?
-Mam sposoby.
-Czego ode mnie chcesz?!
-Chce tego,czego chcę od bardzo dawna.Chcę ciebie.
-Mieszasz swoje marzenia z rzeczywistością!
-Nie wydaje mi się,jeszcze zobaczymy.-odleciał na duchu ognia.Ja błyskawicznie wróciłam podzielić się informacją.
-Wiecie kogo spotkałam?!-zamartwiałam się
-Świętego Mikołaja?!-zapytał Trey
-Co ty masz z tym mikołajem?!,ale nie w tym rzecz.
-No mów,kogo widziałaś?-zapytał len
-HAO!!
-To niemożliwe.-Warknął Leny
-Przysięgam!!
-Ale Zeke dawno krąży po świecie umarlaków.-wtrącił się Rio
-Nie wieżycie mi?!
-Ja ci wieże-uśmiechnął się Yoh
Spojrzałam na resztę.
-A wy?
-Nie bardzo.-powiedział Leny.
Po prostu odeszłam.Miałam trochę jakby plan...
Skoro oni mi nie wierzą,sama sobię poradzę! Wymamrotałam
Po drodzę spotkałam Hao,tak miało być.
-Och bidulko,nie wieżyli ci? ze mną by tak nie było.-Zaczął rozmowę.
-Może...-Brzmiałam jakbym się przekonywała.
Ale ku mojemu zaskoczeniu,wyszedł Len.Sam...
-Ciągle pakujesz się w kłopoty.-Uśmiechnął sie złowieszczo.
-Nie potrzebuję ani ciebie,ani nikogo z was.-warknełam
-Słuchaj,może ci nie wierzyliśmy,ale Yoh się uparł.-Nagle zobaczyłam Rio który to powiedział.
Przeszłam koło Hao,i przed siebie w głąb lasu.Powoli szłam,a nawet nie wiedziałam gdzie.
Chłopaki chcieli iść.Pierwszy był Len.Ale byłam wtedy niezwykle poważna.Bardziej niż zwykle.
-Boisz się kłopotów?-zaśmiał się Len
Milkłam.Nic nie mówiłam.Nie ruszyło mnie to.
-Wiesz że Len sobie żartuje.-Powiedział Rio którego po chwili dostrzegłam przed sobą.Rio przedemną,Len za mną,A za chwilę dostrzegłam Yoh i Treya.Byłam poprostu otoczona.
Spokojnym tępem,takim jak wcześniej,Przeszłam koło chłopców.Nie udało się ignorowanie ich.Bason za rozkazem Lena złapał mnie i trzymał bym nie wyszła.Mój wyraz twarzy ani odrobinę się nie zmienił.Twarz była wypełniona zawiedzieniem jak wcześniej.W końcu zostawili mnie przed domem Anny.
-Jest po 13.00!!! gdzie byliście?!-zapytała zła Anna.
Ja milcząc,weszłam do pokoju.Anna wiedziała chyba o co chodzi,więc zaganiała do treningu tylko Yoh.Ja mogłam być w pokoju.
-Wyglądasz przygnębiająco.-Odezwał się Berming.
-Bo tak jest,zawiodłam się.Straciłam zaufanie,a jestem człowiekiem mało ufnym,więc i tak byłam niezwylke zaufana do nich.Zawiodłam się,i straciłam zaufanie.
-W końcu za tobą poszli.
-Eh,jestem pewna że Len ma jakąś wymówkę,Ale jestem pewna,że to nie załatwi sprawy.Trzeba było mi wierzyć kiedy był czas.
Po kilku godzinach usłyszałam jak chłopcy rozmawiają z Anną.Postanowiłam podsłuchać rozmowę.
-Dlaczego się tak zachowuję?-Zapytał Trey Anny.
-Reina?
-Tak.
-Reina jest osobą skrytą i mało ufną.Ufała wam najmocniej jak tylko mogła,ale po tym przedstawieniu straciła wiarę.Chyba nie będzie w stanie wam dalej Ufać.Co oznacza mniejsze szanse na pokonanie Zeka, i mniejszą szansę dla lena.
-Co?!-powiedział zezłoszczony Len
-Czyli mówiła poważnie z Zekem?-zapytał Yoh
-Tak,może go nie dostrzegłeś.Ale Len chyba tak.Reina wydaje się trochę drażliwa,ale to najmilsza osoba jaka mogła być.Coś musiało się stać że zrobiła się trochę inna.Zeke wciąż chodzi po tej ziemi,a my mamy teraz malutkie szanse.
-Dlaczego tak uważąsz?-zapytał Trey-mamy dużo sił i foryoku!
-Ale Reina miała go 1.000000.
Zamurowało ich.Nic dziwnego.
-Nie wygląda na tak silną.-Powiedział Len
-Bo nigdy nie używała swoich mocy,Nawet potrójne medium z gwiazdą jednści zużywa jej tylko 15%Foryoku.Zgrywa bezbronną,ale nie jest.Dlatego Hao na niej zależy.
Nie chciałam słuchać dalej.Przygnębiała mnie ich rozmowa.-Jakby sami nie umieli pytać.
Zmęczona położyłam się spać.

Och nie!!

Och nie!! nie chcę wracać do domu Anny,każe mi wstawać tak wcześnie.....Ja nie chcę! Nie wiedzieliśmy kiedy ma się rozpocząć 3 runda,i na czym będzie polegać.Och! nie nawidzę czegoś nie wiedzieć! dlatego mam same 5 ;).Postanowiłam się trochę z chłopakami jeszcze pokręcić.
Rosły sobie na trawie kwiaty.
-Chcę różę!ja koniecznie chcę róże!-powiedziałam z zachwytem wąchając.
-Po co ci takie głupoty?!-Zapytał się Len.
-Dla mnie,to są take same głupoty ja bicie się niepotrzebnie jak chłopcy,i bez powodu,ale jednak niektórzy tak lubią.-wypowiedziałam się na ten temat.
-Daj jej pozbierać te róże i będzie z głowy.-Powiedział Trey.
-Widzisz Len,on wie że z dziewczynami się nie dyskutuje.-powiedziałam zrywając białe i czerwone róże.
-A widzisz tu jakąś?-uśmiechnął się złowieszczo Len.
-Ty chyba na prawdę nie pojołeś!-wykrzyczałam zezłoszczona.
-Ale wy się lubicie.-powiedział Yoh uśmiechając się.
-Wcale się nie lubimy!!-powiedzieliśmy razem mocno zezłoszczeni.
-Ale róże są piękne,i i tak je zbiorę.-powiedziałam.
Zebrałam mnóstwo białych i czerwonych.Właściwie,wziełam tylko takie.
-Dlaczego masz tylko 2 kolory? były różne.-Zapytał Rio.
-Bo to moje ulubione.-odpowiedziałam.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet,no bo jaką różnicę robi kolor róży?-zapytał Trey.
-Wiesz,niezwykle wielką.-chciałam się rozkręcić z wypowiedzią o modzie,kolorach,Ale Len nie chciał tego słuchać.
-Tak,ale dlaczego akurat czerwony i biały?-zapytał Rio
-Ma biało-czerwone tenisówki.-Odpowiedział Berming.
-Naprawdę?-spojrzeli w dół.
-No racja.-Powiedział Yoh
-Czyli dziewczyny to nie aż taka skąplikowana sprawa.-Powiedział Trey.
-Mamy bardziej skąplikowane umysły niz chłopcy,bo poprostu mamy coś w tych  głowach.
-Ale po co coś mieć,skoro to się nie przyda nikomu.Przynajmniej my mamy instynkty.-Powiedział Len.
-A chcesz znać mój? jesteście idiotami że tak myślicie.To mój instynkt.-odpowiedziałam złowieszczo.
-Dlatego wy go nie macie.-zły uśmiech.
-Przynajmniej my możemy wiele,a nie,nadajemy się tylko do jednego.-warknełam
-Do czego?-zapytał Yoh
-Do charówy za dziewczyny.Takiej jak noszenie ciężarów.Po prostu pracy służącym kobietą.-odpowiedziałam.
-Wiesz,nie wszyscy-powiedział Len.
-Racja,niektórzy chłopcy są mądrzy.Szkoda Choco że należysz to wyjątków które nie potrafią nawet tego jednego-zaśmiałam się.
-CO?!-zaprotestował.
-Nie masz co się sprzeciwiać,przeznaczenia nie oszukasz.-zamórowało go.-Dlatego dziewczyny są mądrzejsze.
No już nikt się nie odzywał.Chyba moja mądrość ich przerosła ;).
Szykowaliśmy się by rano móc wrócić.Ja nie chcę! Przynajmniej zostaną mi róże.
-Żeby było jasne,Yoh,Reina, pobudka o 5.50 o 6.30 bieganie przed śniadaniem.-Powiedziała Anna.
-A ile kilometrów?-dopytałam się.
-10 mil.
-Po co pytałaś.....-zająkał Yoh
-Sory........Ale to nie aż tak daleko.Albo nie...-powiedziałam.
Było późno.Ja nie spałam,Ale Len też nie.
-Jest 2.00,nie jesteś śpiący?-zapytałam.
-Nie.-powiedział zimno.
Ziewłam.
-Chyba już nie wytrzymasz co?-uśmiechnął się lekko
-Może tak,może nie.Jest różnica?-uśmiechłam się leciutko.
-Hm.-tylko tyle mi powiedział.A ja zasnełam.No i spałam najpóźniej.Obudzilli mnie chłopcy na samolot.
-Och,będe tęsknić za Doby Villige.-zesmutniałam :(
-Ja też...-potwierdził Trey.
-No,miejsce godne zapamiętania.-Dodał Rio.
-Mięczaki.-Powiedział Len.
Włożyłam słuchawki do uszu,a chłopaki znów się tłukli.
Jeszcze przed wejściem zatrzymał nas widok Zeka który chciał porwać króla duchów.
Wszyscy rzucili się do waliki.Ja i potrójne medium i oczywiśćie gwiazda, i reszta.No ale co,Chłopcy powiedzieli żebym nie walczyła.Bo stanie mi się krzywda,BLA BLA BLA........ . Jak powalił Lena to już nie wytrzymałam i zaczełam walczyć.
-Miałaś siedzieć z boku.-Odezwał się Len.
-I patrzeć jak nie dajecie sobie rady? w życiu.-i do walki.
Nie dawaliśmy sobie rady.
-Może połączymy ataki?-zapytałam-u mnie to działało.
-Można spróbować,-powiedział Trey.
No i nie wykluczając Anny zaatakowaliśmy jeszcze przed tym zanim Zeke porwał króla duchów.Powaliło go.Zużyłam całe foryoku.ZOSTAŁ POKONANY!
-No widzicie,dziewczyny myślą,a chłopcy się biją.-powiedziałam.
Silva i wszyscy podziękowali.Zeke odpadł z turnieju szamanów.Dzięki temu zyskaliśmy trochę przewagi u sędziów,bo postanowili kontynuować 3 rundę.By Hao nie wyrządzał szkód po prostu usuneli jego duszę...... .
I to jeszcze nie koniec,Bo 3 runda się nawet nie zaczeła.Weszliśmy w końcu do samolotu.
Len nie tolerował Rio i Treya,Yoh to Anna zajeła z Tamarą....,Jun z Li-pai-longiem i Mortym,A więc ja usiadłam z Lenem.
-Ale się lubicie!-śmiał się Trey z Rio.
Wstałam powoli,zadziałałam,i wróciłam spokojnie.
-Ci im zrobiłaś?-zapytał Len
-Jak myślisz?-uśmiechłam się złowieszczo,jak i Len.
Już byli cicho.Mam sposoby ;)
W końcu wylądowaliśmy.Ja odrazu chciałam iść spać,bo wiemy jakie Anna ma zamiary.
-Hej,Reina,może pójdziesz z nami do kina?-zapytał Yoh
-A kto idzie?
-Trey,Rio,ja i namawiamy lena.
-Wiesz,Anna chyba się może mocno zdenerwować,ale jak wszyscy idą to ja też pójdę.
Była północ.Wróciliśmy w końcu.Jak się spodziewałam Anna nas skrzyczała,i niestety dołożyła jeszcze 5 kilometrów przed śniadaniem :(.Co będzie rano?czy się nie zabiję?!