poniedziałek, 2 lipca 2012

Och nie!!

Och nie!! nie chcę wracać do domu Anny,każe mi wstawać tak wcześnie.....Ja nie chcę! Nie wiedzieliśmy kiedy ma się rozpocząć 3 runda,i na czym będzie polegać.Och! nie nawidzę czegoś nie wiedzieć! dlatego mam same 5 ;).Postanowiłam się trochę z chłopakami jeszcze pokręcić.
Rosły sobie na trawie kwiaty.
-Chcę różę!ja koniecznie chcę róże!-powiedziałam z zachwytem wąchając.
-Po co ci takie głupoty?!-Zapytał się Len.
-Dla mnie,to są take same głupoty ja bicie się niepotrzebnie jak chłopcy,i bez powodu,ale jednak niektórzy tak lubią.-wypowiedziałam się na ten temat.
-Daj jej pozbierać te róże i będzie z głowy.-Powiedział Trey.
-Widzisz Len,on wie że z dziewczynami się nie dyskutuje.-powiedziałam zrywając białe i czerwone róże.
-A widzisz tu jakąś?-uśmiechnął się złowieszczo Len.
-Ty chyba na prawdę nie pojołeś!-wykrzyczałam zezłoszczona.
-Ale wy się lubicie.-powiedział Yoh uśmiechając się.
-Wcale się nie lubimy!!-powiedzieliśmy razem mocno zezłoszczeni.
-Ale róże są piękne,i i tak je zbiorę.-powiedziałam.
Zebrałam mnóstwo białych i czerwonych.Właściwie,wziełam tylko takie.
-Dlaczego masz tylko 2 kolory? były różne.-Zapytał Rio.
-Bo to moje ulubione.-odpowiedziałam.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet,no bo jaką różnicę robi kolor róży?-zapytał Trey.
-Wiesz,niezwykle wielką.-chciałam się rozkręcić z wypowiedzią o modzie,kolorach,Ale Len nie chciał tego słuchać.
-Tak,ale dlaczego akurat czerwony i biały?-zapytał Rio
-Ma biało-czerwone tenisówki.-Odpowiedział Berming.
-Naprawdę?-spojrzeli w dół.
-No racja.-Powiedział Yoh
-Czyli dziewczyny to nie aż taka skąplikowana sprawa.-Powiedział Trey.
-Mamy bardziej skąplikowane umysły niz chłopcy,bo poprostu mamy coś w tych  głowach.
-Ale po co coś mieć,skoro to się nie przyda nikomu.Przynajmniej my mamy instynkty.-Powiedział Len.
-A chcesz znać mój? jesteście idiotami że tak myślicie.To mój instynkt.-odpowiedziałam złowieszczo.
-Dlatego wy go nie macie.-zły uśmiech.
-Przynajmniej my możemy wiele,a nie,nadajemy się tylko do jednego.-warknełam
-Do czego?-zapytał Yoh
-Do charówy za dziewczyny.Takiej jak noszenie ciężarów.Po prostu pracy służącym kobietą.-odpowiedziałam.
-Wiesz,nie wszyscy-powiedział Len.
-Racja,niektórzy chłopcy są mądrzy.Szkoda Choco że należysz to wyjątków które nie potrafią nawet tego jednego-zaśmiałam się.
-CO?!-zaprotestował.
-Nie masz co się sprzeciwiać,przeznaczenia nie oszukasz.-zamórowało go.-Dlatego dziewczyny są mądrzejsze.
No już nikt się nie odzywał.Chyba moja mądrość ich przerosła ;).
Szykowaliśmy się by rano móc wrócić.Ja nie chcę! Przynajmniej zostaną mi róże.
-Żeby było jasne,Yoh,Reina, pobudka o 5.50 o 6.30 bieganie przed śniadaniem.-Powiedziała Anna.
-A ile kilometrów?-dopytałam się.
-10 mil.
-Po co pytałaś.....-zająkał Yoh
-Sory........Ale to nie aż tak daleko.Albo nie...-powiedziałam.
Było późno.Ja nie spałam,Ale Len też nie.
-Jest 2.00,nie jesteś śpiący?-zapytałam.
-Nie.-powiedział zimno.
Ziewłam.
-Chyba już nie wytrzymasz co?-uśmiechnął się lekko
-Może tak,może nie.Jest różnica?-uśmiechłam się leciutko.
-Hm.-tylko tyle mi powiedział.A ja zasnełam.No i spałam najpóźniej.Obudzilli mnie chłopcy na samolot.
-Och,będe tęsknić za Doby Villige.-zesmutniałam :(
-Ja też...-potwierdził Trey.
-No,miejsce godne zapamiętania.-Dodał Rio.
-Mięczaki.-Powiedział Len.
Włożyłam słuchawki do uszu,a chłopaki znów się tłukli.
Jeszcze przed wejściem zatrzymał nas widok Zeka który chciał porwać króla duchów.
Wszyscy rzucili się do waliki.Ja i potrójne medium i oczywiśćie gwiazda, i reszta.No ale co,Chłopcy powiedzieli żebym nie walczyła.Bo stanie mi się krzywda,BLA BLA BLA........ . Jak powalił Lena to już nie wytrzymałam i zaczełam walczyć.
-Miałaś siedzieć z boku.-Odezwał się Len.
-I patrzeć jak nie dajecie sobie rady? w życiu.-i do walki.
Nie dawaliśmy sobie rady.
-Może połączymy ataki?-zapytałam-u mnie to działało.
-Można spróbować,-powiedział Trey.
No i nie wykluczając Anny zaatakowaliśmy jeszcze przed tym zanim Zeke porwał króla duchów.Powaliło go.Zużyłam całe foryoku.ZOSTAŁ POKONANY!
-No widzicie,dziewczyny myślą,a chłopcy się biją.-powiedziałam.
Silva i wszyscy podziękowali.Zeke odpadł z turnieju szamanów.Dzięki temu zyskaliśmy trochę przewagi u sędziów,bo postanowili kontynuować 3 rundę.By Hao nie wyrządzał szkód po prostu usuneli jego duszę...... .
I to jeszcze nie koniec,Bo 3 runda się nawet nie zaczeła.Weszliśmy w końcu do samolotu.
Len nie tolerował Rio i Treya,Yoh to Anna zajeła z Tamarą....,Jun z Li-pai-longiem i Mortym,A więc ja usiadłam z Lenem.
-Ale się lubicie!-śmiał się Trey z Rio.
Wstałam powoli,zadziałałam,i wróciłam spokojnie.
-Ci im zrobiłaś?-zapytał Len
-Jak myślisz?-uśmiechłam się złowieszczo,jak i Len.
Już byli cicho.Mam sposoby ;)
W końcu wylądowaliśmy.Ja odrazu chciałam iść spać,bo wiemy jakie Anna ma zamiary.
-Hej,Reina,może pójdziesz z nami do kina?-zapytał Yoh
-A kto idzie?
-Trey,Rio,ja i namawiamy lena.
-Wiesz,Anna chyba się może mocno zdenerwować,ale jak wszyscy idą to ja też pójdę.
Była północ.Wróciliśmy w końcu.Jak się spodziewałam Anna nas skrzyczała,i niestety dołożyła jeszcze 5 kilometrów przed śniadaniem :(.Co będzie rano?czy się nie zabiję?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz