niedziela, 15 lipca 2012

zgubiliśmy się

Noi Tak musiałam czekać.Nie lubię,nie, nie nawidzę! jak muszę stać(czy siedzieć)bezczynnie.Po paru minutach wpadłam na pomysł.Przeciesz Hao chciał mnie,więc  ucieknę i będę uciekać aż nie przestanę krwawić.Nie pozwolę by mnie wciąż bronili,coś im się może stać.A ja mam 5 z wf więc będe uciekać.Uciekanie,to trochę albo więcej niż trochę bycie tchóżem,ale w tym przypadku nie aż tak.Wię  zaczeło się od wstania,zachwilę kilku kroków w stronę lasu,aż do szbkiego tępa.Za moim planem Hao poszedł za mną.Dla niego liczyło się unicestwienie mnie,kiedy nie byłam gotowa na atak.Chłopcy byli dla niego tylko przeszkodą,którą mógł omijać kiedy mu się chciało,i atakować kiedy miał ochotę.Przy tak szybkim tępie zmęczyłam się bardzo szybko.Hao widział mnie z góry,ale ja chowałam się za drzewami i krzakami.Wysiłek fizyczny nie powodował jakiś obrażeń,ale lekko więcej krwawiłam.Biegłam cały czas takim samym tępem.Mocno byłam zmęczona,lekko zipałam,lekko łapałam oddech,ale biegłam w tym samym tępie.
-Po co się chowasz? i tak nie wygrasz.-zaśmiał się Hao
-Jestem zwycięscą do puki walczę!(cytat!!!)-wykrzyczałam na chwilę stając.
-Uważaj bo się popłaczę.Mam dużą przewagę.Kiedy zdasz sobie z tego sprawę?
-Zdawałam sobię z tego sprawę od bardzo dawna! Ale i tak będe uciekać!
-Myślałem że jesteś typem osoby która wręcz nie nawidzi rozkazów i UCIEKANIA.Myślałem że zawsze się podejmujesz wyzwania.A ty tchórzysz? i dobrze że do mnie nie dołączyłaś.Po co mi tchórz w dróżynie.
-Nie zauważyłeś,że nie jestem tchórzem? cały czas podejmuję się walki.Gdyby tak nie było,chłopaki ciągle by mnie bronili.Cały czas się nie poddaję.Biegnę tym samym broniąc się!
Był już trochę zdenerwowany moimi zaprzeczeniami co do tchórzostwa.Nie mogłam dłużej biec.Serce biło mi tak szybko jakby za chwilę miało stanąć z wycieńczenia.Oparłam się na króciutką chwilę o jedno z drzew5 sekund wystarczyło Hao by mnie znaleść.nie zdążyłam zaczerpnąć oddechu a tuż prze de mną staną Zeke.(Powinien być dedektywem XD)
-Duchu ognia,wykończ ją!!-wykrzyknął na całego wypełniony złością i nienawiścią.Jak zwykle co nie?Osłoniłam sie tylko ręką zamykając oczy,bo wiedziałam że jeżeli będe próbować walczyć,to się zabije,a jak ucieknę będzie jeszcze bardziej zły,szybciej mnie znajdzie i spali!!.Nie zostało mi nic jak czekanie na dalszy przebieg wydarzeń.Ku mojeju niespodziewniu cios rozległ się na boki,a prze de mną widać było cień.
-Lenny?! skąd ty się tu wziąłeś?
-Nieważne.Zauważyłem za to,że dość często wpadasz w kłopoty.-Powiedział lekko się uśmiechając i podając mi rękę.Wstałam.
-Lepiej się odsuń!-Powiedział Rio który za chwilę ukazął się zza krzaków i drzew.
-Rio?!(a on tu po co?!) ty też? Jak wy mnie wogóle znaleźliście?!
-Po prostu cię znamy.-powiedział Len odpierając następny atak.-Rio ma rację,lepiej uciekaj.
-I mam was zostawić?!
-I tak będziesz tylko siedzieć,jeszcze stanie się ci krzywda,a my nie potrzebujemy siedzącej czyrliderki.(czy tak to sie piszę? a mniejsza z tym...)Mieli rację.Nie byłam potrzebna,wręcz przeciwnie,sprawiałm kłopot.Po wyjściu z lasu i pewne chwili zobaczyłam chłopców(wszystkich) jak wybiegają z lasu.
-Reina jeszcze nie może biegać! tamten bieg był bezmyślny i naraził ją na większe krwawienie!-Powiedział Faust do wszystkich.
-Racja.-odpowiedział mu Lenny.Przeżucił mnie przez ramię i zaczął biec.Hehe,romantyczne XD.Nie odezwałam się słowem.W końcu gdy byliśmy już wystarczająco daleko Lenny opuścił mnie.
-Nie zmęczyłeś się niosąc mnie taki kawał?!-zapytałam.Chłopcy czasem muszą czuć się wywyższeni :)
-Nie.-chyba się chciał pochwalić.
-Lenny,Reina z tąbą normalnie flirtuje!!-śmiał się Trey.
-ŻE CO TAKIEGO?! ZNASZ MNIE TYLE CZSU I NIE WIESZ ŻE MNIE SIĘ NIE PORWOKUJĘ?!?!?!?!?-powiedziałam z furią.Aż prawię wpadłam w ajbę.(ajba-to połączenie abby z szajbą.przemocą i złem.Czyli dwujne złoooo!! PS: tak mnie nazywają w domu XD)Na chwilę nastała cisza,ale zaraz potem znów były śmiechy.Teraz śmiali sie grupą!! Trey z Choco i Rio!!!Niedopusczalne!!
Naszą kłutnię przerwał głos Yoh.
-Kto wie gdzie my jesteśmy?-zapytał z uśmiechem.Niech się przestanie szczerzyć!Ale miał rację.Wszyscy sie porozglądali,i nikt nie znał tej okolicy!! Bez Tamary,Mortyego,Pilicy,Jun,Anny(to akurat plus....HEHE,.....)Ale w końcu Anna znała się na rzeczy.
-Berming! idź się rozejrzeć.-Poleciał w górę ruszajc w prawo.
-I co my teraz zrobimy!!-powiedział dość załamany Trey.Prawie płakał.
-Reina,jesteś kobietą co nie?-zapytał mnie Rio.
-No chyba,ale nie jestem pewna!!!!!!!!-głupszy być nie mógł.
-Ale muszę mieć pewnosć,bo dziewczyny umieją gotować,prać,sprzątać.....
-A chłopcy się bić i chodzić na polowania,czyż nie?
-Oni należą do wyjątków.-wrtącił się do rozmowy Lenny.
-Hehe,now sumie racja.
Berming wrócił.
-Widziałem miasteczko,ale dojście może trochę zająć.
-Nie jeżeli ich pogonię.-Odparłam.-jak to daleko?
-To sory kawał.
-Skoro dotarłeś tu tak szybko i zdążyłeś wrócić to nie tak daleko.
-Ale to tylko dlatego że drzewo na mnie spadało i się przestraszyłem!!
-Och,berming.Jakie z ciebie strachajło!!Wiecie,robi się późno.Przenocujmy tutaj i z rana pójdziemy w stronę miasteczka.
-Zgadzam się!-Powiedział Trey.
o rozłożeniu namiotu nawet o późnej godzinie Lenyś nie spał(Lenyś...to jego nowa ksywka!!)
-Jest 2.00 nie chce ci się spać?-zapytałam już ledwo trzymając przytomność.
-Nie potrzebuję zbyt wiele snu.
Nie wytrzymałam.Byłam zbyt zmęczona.Nawet nie wiedziałam a oparłam głowę o ramię Lunusia<3
Obudziałm się jako druga.Pierwszy był Lenuś.Idzie spać najpóźniej,a wstaje najwcześniej.Może nei spał? Nie,byłby brzydki i sprawiał wrażenie niewypoczętego...A był przystojny jak zawszę XD.Za chwilę zobaczyłam Fausta.Więc byłam trzecia?!Podeszłam do niego.
-Faust,kiedy rana się zagoi? nie lubię tych bandarzy! ocierają się o bluzkę!
-Nie mogę tego stwierdzić.Rana sama się zagoi.-Odpowiedział spokojnie.
Spojrzałam na zegarek.Była 9.00. Więc nie tak wcześnie.A więc dlaczego chłopcy jeszcze śpią?
Za chwilę obudził się i Choco.A szkoda XDmógł jak dla mnie spać najdłużej...
Gdy wszyscy się obudzili i byli gotowi do drogi zaczeliśmy iść.Przez Treya było to niezwykle wolno.
-Trey! nie ociągaj się i idź!
-Bo co mi zrobisz?
Mój kij na chwilę zaświecił,a Trey odrazu wręcz biegł.Tępo dróżyny od razu się zwiększyło.No ale po jakiś 30min.Trey zaczął narzekać jak to mu gorąco,jaki jest głodny,choć i tak przedwilą zjadł ciasteczka które znalazł....-_-(on jest chyba nienormalny...
Stanełam gdyż zobaczyłam ludzki cień.
-Chyba się nie zgubiliście,co?-uśmiechneła się postać którą za chwilę poznałam.
-Babi!! siemka! co słychać?
-W porządku.Co wy tu robicie?
-To ich wina!!
-Jak zwykle.Kawałek dalej jest miastczko,zaprowadzić was?
-Co to znaczy -jak zwykle?-zapytał się Trey
-Eh wiecie,mam z Reiną kontakt,i niejesteście zbyt mądrzy.Chyba oprucz Lena,dobrze mówię?
-Dobrze mówisz.-odpowiedziałam.-a tak w ogóle,co ty tu robisz?
-Szłam się przejść.
-Wszystkie dziewczyny chyba muszą gdzieś się przechacać!-Powiedział Trey
-Dlaczego?-zpytała zaniepokojona Babi
-Reina też musi gdzieś ciągle chodzić,łazić sama,niegdy nie zrozumiem kobiet.-Odpowiedział jej Trey
-Kobiety to dla nas zatrudny temat.-przyznał się Rio.Nareszcie....
-Reina,jesteś ranna?!-zapytała Babi
-Skąd wiesz?
-Może jest jasnowiedzem?-zapytał Rio patrząc na Babi z wielkimi oczami zachwytu.
-Nie,wystaje jej bandaż.-chyba ich rozczarowała.
-Tak,ale to nic poważnego.
Więc szliśmy kawałek i zobaczyłam dziewczynę której jeszcze nie znałam.
-Witajcie.-powiedziała tajemnicza postać
-Ktoś ty?-zapytałam
-Ja jestem Kuro No Tori.
-Hmm,czarny ptak tak?
-Tak.
-Czego chcesz?
-Chcę wam pomóc unicestwić Hao.
-Dlaczego mamy ci wierzyć?-wtrącił się Lenuś XD
Pokazała nam ramię ze znakiem gwiazdy jedności.
-No trzeba było od razu koleżanko.-Powiedziałam.
-Nie jestem tylko wojownikiem,i posiadaczem gwiazdy jedności.
-No to słuchamy.
-Jestem strażnikiem króla duchów.Z takiej dróżyny,Kyūjo.
(Po polsku to:ratownicy)
-Słyszałam faktycznie o tej grupie.Więc skoro w niej jesteś po co ci my?
-Wszyscy odeszli,bo przestraszyli się potężnością Hao.A ty Reina,jesteś znana jako jedna z najlepszych.Więc może dołączycie do tej grupy?
-Nie ma mowy.-zaprzeczył Leny
-Jasne.-Odpowiedziałąm krótko.
-Ja też się zgadzam.-Powiedział Yoh.Zaraz po nim wszyscy się pozgadzali.No,oprucz Lena.On stawiał opur.Po rozmowie z Yoh potrzebował trochę czasu.Więc mogłam trochę poznać Kuro No Tori.
-Mam ci mówić Kuro No Tori? bo to trochę długie....-powiedziałam.
-Mów mi Kuro.
-No to Kuro,powiedz,jestem jedną z najlepszych?!
-Hehe,tak.Jesteś druga.
-Aż druga?! łał! a kto jest pierwszy?
-Hao....
-A kto trzeci?
-Yoh.
-A skąd wiesz takie rzeczy?
-Znam kod do dwonka wyroczni.
-Podasz mi go?
Więc,kiedy Kuro pokazywała mi różne kody,Lenny ciągle myślał.Postanowiłam go poszukać.Wymknełam się XD.Jednak nie wiedziałam,że Kuro pójdzie za mną.....
-Gdzie idziesz?
-Kuro! co ty tu robisz?! wystraszyłaś mnie!
-Chciałam pójść zobaczyć gdzie idziesz.
-Idę szukać Lena.Dość długo go nie ma.
-Lubisz Leniego,prawda?
-CO?! JA?! no może.XD
-Spoko nic nie wygadam.
-Mam nadzieję.Ej,słuchaj słyszałam o 6 tajemniczym punkcie gwiazdy jedności.To prawda?
-Tak,to piorón.Nie chcę by ktoś się o tym dowiedział.
-Spokojnie.Sekrety to moja specjalność.A umiesz?
-Nie.Tylko najsilniejsi wiedzą, i umieją.Ja tylko wiem.
Zeszły się czarne chmury,i zaczeło kropić.
-Wracajmy lepiej.-powiedziała Kuro.
-Nie ma potrzeby.-Stworzyłam powietrzną osłonę w okół mnie i Kuro,byśmy mogły dalej iść.
-Łał.Naprawdę lubisz Lena.
-Cóż poradzę?-uśmiechnełam się do nowej przyjaciółki.
Dojrzałam Lena w lesie.Wyładowywał złość na przyrodzie.....Postanowiłam mu nie przeszkadzać,skoro wiem gdzie jest.Wróciłam z Kuro spowrotem.Burza się rozszalała.Zaczeły strzelać pioruny.Boję się piorunów!!(tylko tych z burzą.)Zaczełam biec,i Kuro aż nie nadążała.Schowałyśmy się w lesie.Wiem że pioruny strzelają w najwyższe punkty,ale jakie były na to szanse że akurat w to drzewo? a po za tym,w lesie mniej pada,bo drzewa zatrzymóją deszcz.Przesiedziałyśmy tam trochę.
-Nic ci nie jest? wyglądasz na przerażoną.-zapytał Berming.
-Nic,Ale jestem przerażona!!!!! boję się burz!!!-Usłyszałam grzmot.Ugiełam nogi,zaczełam jęczeć,i trząść się.
-Zimno ci?-Zapytała Kuro
-Nie,to chyba zrozunmiałe że trzęse się ze strachu!!
Burza od tej rozmowy chwilami coraz bardziej się uspokajała.Gdy ustała nareszcie mogłyśmy pójść.
Po drodzę stopniowo ogarniałam się po burzy.Doszłam do siebie kidy byliśmy.Nikt nie zauważył naszego zniknięcia.Przyszedł Lenny.Wszyscy milczeli.Ciszę przerwał dzwonek wyroczni.:Reina Akamuno i Len Tao.Walka o 15.30.CO?!
-Że co?!-powiedziałam.
-Boisz się przegranej?-zapytał Lenny  tym uśmieszkiem....
-Gorzej!! boje się że wygram!!-zaśmiałam się.Właściwie to nie chciałam walczyć z Lennym.Ale nie jestem w radzie,nie nagnę zasad.No cóż,trzeba się pogodzić z tym faktem.Uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Czy coś się stało?-zapytała Babi.
-Co?,eh nie.-Kuro patrzyła na mnie.Chyba wiedziała o co chodzi.
-W drogę.Nie marnujmy czasu.-Powiedziałą Babi.Po godzinię dotarliśmy.Nikt nie ważył się jąkać,Bo trzymałąm kij gotowy do zadania ciosu.Nawet nie zauważyli a zarezerwowałam 5 pokoi 2 osobowych w hotelu i 1 pokój 4 osobowy.Dlaczego?
1.Jestem bogata,nie mam co żałować.
2.Anna i reszta nas znaleźli.Jak im się to udało?Może to jakies sposoby Anny?
-Co to?-zapytała Anna.
-To karty do hotelu Anno.Specjalnie dla ciebie do 5 gwiazdkowego hotelu.-odpowiedziałam Annie.
-Mam nadzieje że jest dobry.-powiedziała biorąc jedną kartę.-ja muszę pilnować Yoh.
-Dobra,Yoh z Anną.
Pilica chciała z Treyem.Jun z Lennim.Siostry nie dają żyć chłopaką.Morty dopasował się do Fausta,Choco z Rio,i ja z Babi Tamarą i Kuro.Nie złościli się że wynajełam bez ich wiedzy,bo był genialny.Na tarasie każdego było jacuzzi.Anna mi jeszcze podziękuje.Mogła zamawiać co chce,ja stawiam :)
Minął dzień.Wstałam o 9.15. A o 15.30 mam walkę z Lennym.Wyszłam zobaczyć gdzie on jest.Najpierw sprawdziałm w pokoju.
-Och,cześć Jun.Jest Len?
-Nie, nie ma go.Przykro mi.
Ciekawe gdzie jest,no nic.Nie będe zawracać mu głowy.Poczekam do walki.

15.10.
Przyszłam 20 min.przed czasem.Len chyba był wcześniej.
-Cześć Lenny.Powodzenia!-Uśmiechnełam się.
-Hmmm............-Jakiś małomówny dzisiaj.
Przyszedł czas na walkę.
-Berming,gotowy?
-Jasne!

-Bason!
-Tak!
START!
-Berming!Duchowe zniszczenie!
Len odparł atak.
-Hm? Berming,Trzystronny atak!
-Bason! atak szybkiego tępa!
-Berming,tarcza!
-Berming podwójny atak trzystronny!
No! teraz nie zrobił uniku.HAHAHA!!!!
-Je!!!! Tak trzymaj Berming!
-Jak ty to zrobiłaś?
-Jeśli nie pokonasz kogoś siłą,pokonaj go mądrością.
-Berming,do antyku!!
-Bason! atak szybkiego tępa!
-Berming do  2 antyku,gwiazda jedności,połączenie! Duchowe zniszczenie!
-Bason! tarcza!
Ledwo co,ale dał sobię radę.Czas sięgnąć po moc pierścienia!
-Pierścieniu Afrodyty,łącz się!!!! Berming,do antyku
-Bason,przygotuj się!
-Berming,do 2 antyku! moc gwiazdy jedności,pierścieniu łącz się! Duchowe zniszczenie!!

ZWYCIĘSCĄ JEST.......REINA AKAMUNO!!!!
-Godny z ciebie przeciwnik Len.
-hm.
Pewnie nie może się pozbierać po przegranej.




niedziela, 8 lipca 2012

co mam myśleć?

Szłam po schodach do pokoju.Zdziwił mnie widok Guan-dao Lena gdy byłam w połowie.
-Ile słyszałaś?-zapytał patrząc w schody.Boi się mi spojrzeć w oczy?
Milcząc,odsunęłam guan-dao z przed twarzy i ruszyłam dalej.
Nie fajnie było kogoś ignorować,a szczególnie Lena,ale miałam tyle myśli że mój charakter ukierunkował się na takie zachowanie.Rano gdy się obudziłam nie wstałam.Leżałam w łużku.Myślałam o tym wszystkim,chciałam wszystko sobie poukładać.Ubrałam się w końcu.Berming cały czas patrzył ze zmartwieniem.Wymknęłam sie z domu oknem.Chciałam uniknąć porannych spotkań.
Moje ulubione miejsce...... Tak.Znowu tam poszłam.Hao znów sie pokazał.Siedział na kamieniu przy rzeczce.Stanełam koło niego,A co?,nie bałam się!
-Co ty tu znowu robisz?-zapytałam mierząc go wzrokiem
-Jak to,to czego próbuję od dawna-odparł.
Nie odpowiedziałam.Nie dołącze do niego.Poszłam w głąb lasu.Wspiełam się na wysąką gałęzie by obserwować z góry.Taki widok był niesamowity,i uspakajający.
-Hm??-czy ja dostrzegłam Lena?Chyba mnie szukał.Zaczełam się zastanawiać czy nie zaufać im ten ostatni raz,przeciesz wtedy byli godni mojego zaufania.Po namyślunku,to jednak tak.Nie mylicie się,tak wybaczam im.Zeszłam z gałęzi dęba na ziemię.Tak,to był dąb!
Len patrzył w ziemię.
-Noi co? koniec obrażanki?-zapytał smiejąc się dokuczliwie.
Skoro sie tak śmiał,to będe udawać że chowam urazę!
Noi poszłam w stronę domu Anny.Na miejscu był Yoh,Trey i Rio.
-Hmm?
-No wreszcie!-powiedział Trey
-Nadal się gniewasz?-zapytał Yoh z uśmiechem.Coś dziwnie wesoły z niego typ.
-Eh.... po dłuższym namyśleniu jednak-tu przerwał mi Rio
-Jednak chcesz być moją królową!-powiedział tuląc mnie
-Spadaj miernoto!-powiedziałam odpychając go od siebie.-Jednak wam wybaczam.-Uśmiechnęłam się Lekko.
Len opierał się o drzwi.Kiedy się tam znalazł?!
Chciałam wejść do pokoju,ale przed schodami:
-Może pójdziemy na plażę?-zapytał Rio.
-Na plażę? cudnie! uwielbiam plażę!-uśmiechnęłam się.
-Nie ma mowy.-powiedział zimno Len.
-Plisssiiiiiaaaaaaaaaaaaaa-patrzyłam na niego słodkimi oczkami
-Nie i koniec.Mamy lepsze zajęcia.Jak skupianie się na 3 rundzie.
-Ale 3 runda jeszcze nie nastąpiła,a ja tak kocham plażę!!Plisiaaaaa!!!-prosiłam
-Len,nie ma nic do stracenia.-powiedział Uśmiechnięty Yoh
-Ja był chcętnie poszedł na plaże.-Powiedział Trey
-Bo Reina tam będzie,nieprawda Trey?-zapytał Len
-Bardzo prawdopodobne-uśmiechnął się Trey
-Hmm....wiedziałem.Ale co was może w niej kręcić?-zapytał Len
-Co prubujesz powiedzieć?!-zapytałam ze złością
-Zero talentów,Zero wysportowania,Zero urody....I co? mam wymieniać?-zapytał.Och! jaki złośliwy!
Odrazu zaaregowałam chcąc się pobić,ale chłopacy mnie trzymali....
-Przyłożę mu! tylko mnie puśćcie!-wykrzyczałam
Po chwilowej ciszy już się uspokoiłam.Odpuściłam sobie śmierć członka... -_-
Nagle Trey powiedział coś od czapy.
-Hej,Reina,to prawda że masz 1.000000 foryoku?
Powoli się odsuwałam w stronę przeciwną......
-Stój,nie wywiniesz się.Trey ma rację.Powiesz czy nie?-zapytał zimno Len
-Eh......powiem.
-To gadaj.
-Tak.
-Co tak?
-Ta to prawda.
-Hm.-tylko tyle potrafi powiedzieć?
-Chciem na plazie!-powiedziałam dziecinnie,miałam nadzieje że podziała
-Gadasz jak dziecko.-powiedział bezuczuciowy Len.Nie podziałało-_-
Zaczeli się potem kłucić o jakies pierdoły,ale w końcu przegłosowaliśmy wyjście na plażę.Poszłam spać.Następnego ranka w torbie miałam spakowane rzeczy,i wyszłam z pokoju.Anna wyjątkowo odpuściała Yoh trening.Ciekawe co jej powiedział....
-Gotowa!-powiedziałam schodząc po schodach.
-No to w drogę!-Powiedział zadowolony Rio
Na plaży dałam czadu z dwu-częściowym czarnym strojem obwiązanym wzdłóż linką z koralikami.
Len w kąpielówkach........XD
-Ależ masz stórj!-powiedział Rio patrząc z zachwytem
-No racja!-dołączył Trey
-Morda!-spoliczkowałam ich
po 1 godz.miałam dość.Czemu?Trey ,,dla żartów'' zamroził wodę jak pływałam.Oczywiście ją odmroził,ale potem poznał mój gniew.
-Chcę wracać!
-No weż,jesteśmy tu tylko godzinę.-Powiedział Yoh
-Ale mam dość!
-A czemu?
-Przez żart Treya jest mi zimno!!!!!
-Ogrzeje cię!!!-powiedział Rio przytulając się.
-Nie jest mi aż tak zimno!-powiedziałam odpychając go.
Założyłam bluze i krótkie spodenki i moje ulubione klapki plażowe.
Len tylko stał i milczał.
-Coś się stało?-zapytałam się Lena.
-Marnujemy tylko czas.
-No weź,nie jest chyba tak źle?
-Jest.
-To chodź do wody.Będzie fajnie.
-Nie dzięki.
Złapałam go za ramię i powiedziałam:
-Plisiiiaaaaaaa
-N I E M A  M O W Y!!!-odpowiedział odpychając mnie.Upadłam,ale a chwilę wróciłam i oblałam go wodą.
-Co ty wyrabiasz?!
-Rozluźniam cię!-zachichotałam
Pożałowałam.....
-No dobrze!!! nigdy nie będę chcieć twojego uśmiechu!
-I dobrze!
-Ale kłamałam.......
-Po co te kłótnie?-przerwał Rio,dość często się wcina!
-To ja się może poopalam.-odeszłam.
-Posmarować ci plecy?-zapytał mnie Rio
-Wolę się spalić na wiur.
-To niemiłe.....-powiedział zapłakany Rio
-Może.Ale prawda nie powinna boleć.-mój zły charakter ;)
zdjęłam bluzę,spodenki,i położyłam się na leżaku.
o 15.00 postanowiliśmy wrócić by Anna się nie denerwowała.
W drodzę mój dzwonek wyroczni zadzwonił.Tak jak i wszystkim.
,,3 runda rozpoczęta,więcej informacji na dzwonkach wyroczni.''
No wiec nie wiem jak,ale znalazłam tam informacje o tym że trzecia runda (i ostatnia) polega jak zwykle na bitwach.Nic dziwnego.Ujżałam Hao.
-Co tu robisz?!-spytałam przyjmując pozycję bojową.
-Chyba cię nie przekonam,więc muszę cię zniszczyć.Duchu ognia!pokaż się!-zawołał.Trochę się przeraziłam.Odepchnełam pierwszy atak.Lecz za pierwszym szedł drugi,na który byłam za wolna.Kiedyś miałam operację,i teraz brzuch to moja najwrażliwsza częśc ciała.I właśnie tam wycelował Hao.Podszedł Faust.Opatrzył mnie.
-Nie możesz walczyć do czasu aż nie przestaniesz krwawić.-stwierdził.
-OSZALAŁEŚ?
-Nie,wiem że to dla ciebie nie łatwe,ale jeżeli wykonasz połączenie lub kontrolę ducha,możesz się wykrawić.
-I co,mam tak siedzieć i nic nie robić?!
-Do czasu.
-A ile? potrawisz przeliczyć?
-To zależy od  twojej odpornosći.Więc jakieś 20-15min.
-Ile?!!!!!!!??!!!!!
Hao znów zaatakował,ale Len obronił mnie.Miałam tylko siedzieć?!
-Musimy chronić Reine chłopaki!-powiedział Yoh stając przede mną.
-Masz racje!-odezwał się Rio i stanął z Treyem obok Yoh.
CIĄG DALSZY NASTĄPI........

                                                           ***********
A więc,z powodu mojego lenistwa, i braku czasu(ciąge mnie zmuszają do wyjazdów-_-)Nie napisałam więcej.Choc i tak dużo co nie? nie będe już gadać,tylko myśleć nad przebiegiem dalszych wydarzeń.
Do następnego! ;)



poniedziałek, 2 lipca 2012

Zły powrót

O 2.00 obudził mnie dzwonek wyroczni.Miałam walczyć z dróżyną której nazwy nie doczytałam bo chciałam spać :) Nie sądziłam że czeka mnie nie miła niespodzianka,którą nie był trening Anny.Dospałam do 6.00 po pół godziny umyta i gotowa do biegania zeszłam na dół.
-No,punkt 6.30 Biegnij na już!!!!-Wykrzyczała Anna.
Noi zaczeła się męka.O 8.00(niezwykle szybko) w końcu przebiegliśmy.Po umyciu zeszłam na śniadanie.
-Reina,wyglądasz jakbyś zaraz miała wykitować.-uśmiechnął się złowieszczo Len.
-Bo tak jest!-odpowiedziałam
-No,weź,może zemdlałaś,ale zaraz biegłaś dalej...-Wtrącił Berming.
Spojrzałam na niego jakbym miała go zabić.
-Dziewczyny = zero kondycji.-powiedział Len.
-Twoje gadanie i ja, = śmierć.-odpowiedziałam ze złością.
-Hem.-tylko to mi odpowiedział.
Wstałam.
-Gdzie idziesz?-zapytała Anna
-Na spacer,muszę się wyciszyć.-odpowiedziałam
-Ale wróć na 13.00,masz trening.-warkneła
-Spoko.
Uwielbiam przyrodę.Więc jak zwykle,poszłaam sobie nad rzeczkę.Ale po drodzę zobaczyłam kogoś,kogo nie można zobaczyć w moim wymiarze.
-Hao?!?!?!?!-cofnełam się powoli 2 kroki w tył.
-Myślałaś że tak łatwo pójdzie?-zaśmiał się Hao
-Jak?
-Mam sposoby.
-Czego ode mnie chcesz?!
-Chce tego,czego chcę od bardzo dawna.Chcę ciebie.
-Mieszasz swoje marzenia z rzeczywistością!
-Nie wydaje mi się,jeszcze zobaczymy.-odleciał na duchu ognia.Ja błyskawicznie wróciłam podzielić się informacją.
-Wiecie kogo spotkałam?!-zamartwiałam się
-Świętego Mikołaja?!-zapytał Trey
-Co ty masz z tym mikołajem?!,ale nie w tym rzecz.
-No mów,kogo widziałaś?-zapytał len
-HAO!!
-To niemożliwe.-Warknął Leny
-Przysięgam!!
-Ale Zeke dawno krąży po świecie umarlaków.-wtrącił się Rio
-Nie wieżycie mi?!
-Ja ci wieże-uśmiechnął się Yoh
Spojrzałam na resztę.
-A wy?
-Nie bardzo.-powiedział Leny.
Po prostu odeszłam.Miałam trochę jakby plan...
Skoro oni mi nie wierzą,sama sobię poradzę! Wymamrotałam
Po drodzę spotkałam Hao,tak miało być.
-Och bidulko,nie wieżyli ci? ze mną by tak nie było.-Zaczął rozmowę.
-Może...-Brzmiałam jakbym się przekonywała.
Ale ku mojemu zaskoczeniu,wyszedł Len.Sam...
-Ciągle pakujesz się w kłopoty.-Uśmiechnął sie złowieszczo.
-Nie potrzebuję ani ciebie,ani nikogo z was.-warknełam
-Słuchaj,może ci nie wierzyliśmy,ale Yoh się uparł.-Nagle zobaczyłam Rio który to powiedział.
Przeszłam koło Hao,i przed siebie w głąb lasu.Powoli szłam,a nawet nie wiedziałam gdzie.
Chłopaki chcieli iść.Pierwszy był Len.Ale byłam wtedy niezwykle poważna.Bardziej niż zwykle.
-Boisz się kłopotów?-zaśmiał się Len
Milkłam.Nic nie mówiłam.Nie ruszyło mnie to.
-Wiesz że Len sobie żartuje.-Powiedział Rio którego po chwili dostrzegłam przed sobą.Rio przedemną,Len za mną,A za chwilę dostrzegłam Yoh i Treya.Byłam poprostu otoczona.
Spokojnym tępem,takim jak wcześniej,Przeszłam koło chłopców.Nie udało się ignorowanie ich.Bason za rozkazem Lena złapał mnie i trzymał bym nie wyszła.Mój wyraz twarzy ani odrobinę się nie zmienił.Twarz była wypełniona zawiedzieniem jak wcześniej.W końcu zostawili mnie przed domem Anny.
-Jest po 13.00!!! gdzie byliście?!-zapytała zła Anna.
Ja milcząc,weszłam do pokoju.Anna wiedziała chyba o co chodzi,więc zaganiała do treningu tylko Yoh.Ja mogłam być w pokoju.
-Wyglądasz przygnębiająco.-Odezwał się Berming.
-Bo tak jest,zawiodłam się.Straciłam zaufanie,a jestem człowiekiem mało ufnym,więc i tak byłam niezwylke zaufana do nich.Zawiodłam się,i straciłam zaufanie.
-W końcu za tobą poszli.
-Eh,jestem pewna że Len ma jakąś wymówkę,Ale jestem pewna,że to nie załatwi sprawy.Trzeba było mi wierzyć kiedy był czas.
Po kilku godzinach usłyszałam jak chłopcy rozmawiają z Anną.Postanowiłam podsłuchać rozmowę.
-Dlaczego się tak zachowuję?-Zapytał Trey Anny.
-Reina?
-Tak.
-Reina jest osobą skrytą i mało ufną.Ufała wam najmocniej jak tylko mogła,ale po tym przedstawieniu straciła wiarę.Chyba nie będzie w stanie wam dalej Ufać.Co oznacza mniejsze szanse na pokonanie Zeka, i mniejszą szansę dla lena.
-Co?!-powiedział zezłoszczony Len
-Czyli mówiła poważnie z Zekem?-zapytał Yoh
-Tak,może go nie dostrzegłeś.Ale Len chyba tak.Reina wydaje się trochę drażliwa,ale to najmilsza osoba jaka mogła być.Coś musiało się stać że zrobiła się trochę inna.Zeke wciąż chodzi po tej ziemi,a my mamy teraz malutkie szanse.
-Dlaczego tak uważąsz?-zapytał Trey-mamy dużo sił i foryoku!
-Ale Reina miała go 1.000000.
Zamurowało ich.Nic dziwnego.
-Nie wygląda na tak silną.-Powiedział Len
-Bo nigdy nie używała swoich mocy,Nawet potrójne medium z gwiazdą jednści zużywa jej tylko 15%Foryoku.Zgrywa bezbronną,ale nie jest.Dlatego Hao na niej zależy.
Nie chciałam słuchać dalej.Przygnębiała mnie ich rozmowa.-Jakby sami nie umieli pytać.
Zmęczona położyłam się spać.

Och nie!!

Och nie!! nie chcę wracać do domu Anny,każe mi wstawać tak wcześnie.....Ja nie chcę! Nie wiedzieliśmy kiedy ma się rozpocząć 3 runda,i na czym będzie polegać.Och! nie nawidzę czegoś nie wiedzieć! dlatego mam same 5 ;).Postanowiłam się trochę z chłopakami jeszcze pokręcić.
Rosły sobie na trawie kwiaty.
-Chcę różę!ja koniecznie chcę róże!-powiedziałam z zachwytem wąchając.
-Po co ci takie głupoty?!-Zapytał się Len.
-Dla mnie,to są take same głupoty ja bicie się niepotrzebnie jak chłopcy,i bez powodu,ale jednak niektórzy tak lubią.-wypowiedziałam się na ten temat.
-Daj jej pozbierać te róże i będzie z głowy.-Powiedział Trey.
-Widzisz Len,on wie że z dziewczynami się nie dyskutuje.-powiedziałam zrywając białe i czerwone róże.
-A widzisz tu jakąś?-uśmiechnął się złowieszczo Len.
-Ty chyba na prawdę nie pojołeś!-wykrzyczałam zezłoszczona.
-Ale wy się lubicie.-powiedział Yoh uśmiechając się.
-Wcale się nie lubimy!!-powiedzieliśmy razem mocno zezłoszczeni.
-Ale róże są piękne,i i tak je zbiorę.-powiedziałam.
Zebrałam mnóstwo białych i czerwonych.Właściwie,wziełam tylko takie.
-Dlaczego masz tylko 2 kolory? były różne.-Zapytał Rio.
-Bo to moje ulubione.-odpowiedziałam.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet,no bo jaką różnicę robi kolor róży?-zapytał Trey.
-Wiesz,niezwykle wielką.-chciałam się rozkręcić z wypowiedzią o modzie,kolorach,Ale Len nie chciał tego słuchać.
-Tak,ale dlaczego akurat czerwony i biały?-zapytał Rio
-Ma biało-czerwone tenisówki.-Odpowiedział Berming.
-Naprawdę?-spojrzeli w dół.
-No racja.-Powiedział Yoh
-Czyli dziewczyny to nie aż taka skąplikowana sprawa.-Powiedział Trey.
-Mamy bardziej skąplikowane umysły niz chłopcy,bo poprostu mamy coś w tych  głowach.
-Ale po co coś mieć,skoro to się nie przyda nikomu.Przynajmniej my mamy instynkty.-Powiedział Len.
-A chcesz znać mój? jesteście idiotami że tak myślicie.To mój instynkt.-odpowiedziałam złowieszczo.
-Dlatego wy go nie macie.-zły uśmiech.
-Przynajmniej my możemy wiele,a nie,nadajemy się tylko do jednego.-warknełam
-Do czego?-zapytał Yoh
-Do charówy za dziewczyny.Takiej jak noszenie ciężarów.Po prostu pracy służącym kobietą.-odpowiedziałam.
-Wiesz,nie wszyscy-powiedział Len.
-Racja,niektórzy chłopcy są mądrzy.Szkoda Choco że należysz to wyjątków które nie potrafią nawet tego jednego-zaśmiałam się.
-CO?!-zaprotestował.
-Nie masz co się sprzeciwiać,przeznaczenia nie oszukasz.-zamórowało go.-Dlatego dziewczyny są mądrzejsze.
No już nikt się nie odzywał.Chyba moja mądrość ich przerosła ;).
Szykowaliśmy się by rano móc wrócić.Ja nie chcę! Przynajmniej zostaną mi róże.
-Żeby było jasne,Yoh,Reina, pobudka o 5.50 o 6.30 bieganie przed śniadaniem.-Powiedziała Anna.
-A ile kilometrów?-dopytałam się.
-10 mil.
-Po co pytałaś.....-zająkał Yoh
-Sory........Ale to nie aż tak daleko.Albo nie...-powiedziałam.
Było późno.Ja nie spałam,Ale Len też nie.
-Jest 2.00,nie jesteś śpiący?-zapytałam.
-Nie.-powiedział zimno.
Ziewłam.
-Chyba już nie wytrzymasz co?-uśmiechnął się lekko
-Może tak,może nie.Jest różnica?-uśmiechłam się leciutko.
-Hm.-tylko tyle mi powiedział.A ja zasnełam.No i spałam najpóźniej.Obudzilli mnie chłopcy na samolot.
-Och,będe tęsknić za Doby Villige.-zesmutniałam :(
-Ja też...-potwierdził Trey.
-No,miejsce godne zapamiętania.-Dodał Rio.
-Mięczaki.-Powiedział Len.
Włożyłam słuchawki do uszu,a chłopaki znów się tłukli.
Jeszcze przed wejściem zatrzymał nas widok Zeka który chciał porwać króla duchów.
Wszyscy rzucili się do waliki.Ja i potrójne medium i oczywiśćie gwiazda, i reszta.No ale co,Chłopcy powiedzieli żebym nie walczyła.Bo stanie mi się krzywda,BLA BLA BLA........ . Jak powalił Lena to już nie wytrzymałam i zaczełam walczyć.
-Miałaś siedzieć z boku.-Odezwał się Len.
-I patrzeć jak nie dajecie sobie rady? w życiu.-i do walki.
Nie dawaliśmy sobie rady.
-Może połączymy ataki?-zapytałam-u mnie to działało.
-Można spróbować,-powiedział Trey.
No i nie wykluczając Anny zaatakowaliśmy jeszcze przed tym zanim Zeke porwał króla duchów.Powaliło go.Zużyłam całe foryoku.ZOSTAŁ POKONANY!
-No widzicie,dziewczyny myślą,a chłopcy się biją.-powiedziałam.
Silva i wszyscy podziękowali.Zeke odpadł z turnieju szamanów.Dzięki temu zyskaliśmy trochę przewagi u sędziów,bo postanowili kontynuować 3 rundę.By Hao nie wyrządzał szkód po prostu usuneli jego duszę...... .
I to jeszcze nie koniec,Bo 3 runda się nawet nie zaczeła.Weszliśmy w końcu do samolotu.
Len nie tolerował Rio i Treya,Yoh to Anna zajeła z Tamarą....,Jun z Li-pai-longiem i Mortym,A więc ja usiadłam z Lenem.
-Ale się lubicie!-śmiał się Trey z Rio.
Wstałam powoli,zadziałałam,i wróciłam spokojnie.
-Ci im zrobiłaś?-zapytał Len
-Jak myślisz?-uśmiechłam się złowieszczo,jak i Len.
Już byli cicho.Mam sposoby ;)
W końcu wylądowaliśmy.Ja odrazu chciałam iść spać,bo wiemy jakie Anna ma zamiary.
-Hej,Reina,może pójdziesz z nami do kina?-zapytał Yoh
-A kto idzie?
-Trey,Rio,ja i namawiamy lena.
-Wiesz,Anna chyba się może mocno zdenerwować,ale jak wszyscy idą to ja też pójdę.
Była północ.Wróciliśmy w końcu.Jak się spodziewałam Anna nas skrzyczała,i niestety dołożyła jeszcze 5 kilometrów przed śniadaniem :(.Co będzie rano?czy się nie zabiję?!

sobota, 30 czerwca 2012

Donei

Zastanawiałam się przez całą noc,po co w moim śnie była pizzeria?! noi się w końcu dowiedziałam.
gdy się wtedy obudziłam,byłam głodna.To był efekt lekkiego łakomstwa ;)muszę się dla odpoczynku rannego,przejśc nad rzeczkę.Tak tam cicho i spokojnie,że moja gwiazda jedności wraz ze pierścionkiem rośnię w siłę.pomyślałam.
-Gdzie się znowu wybierasz?-zpytał Len jak wychodziłam
-Na biegun północny?-zażartowałam.
-Mówię poważnie,co rano znikasz i pojawiasz sie po 3-4 godzinach.-chyba się stęsknił.;)
-Racja,teraz mnie nie będzie 5 godzin-zachichotałam.
zdenerwowany warknął i odszedł.Może powinnam się zachowac inaczej? A w dupę....(sory za określenie;)................. .
Nad rzeczką świeciło słońce.Majestatyczne drzewa poddawały się woli wiatru,aż się nabierało sił.
-A więc to tu łazisz?-zapytał Len za mną
-Szedłeś za mną?!-zaniepokoiłam się.
-Może.
szykowałam sie do spoliczkowania,ale to Len.Na niego działa inna przemoc.Odwróciłam się i spokojnie powiedziałam milusim i otulałm głosem,by się nie przestraszył,:
-BERMING ! GWIAZDA JEDNOŚCI! OGIEŃ!!!!!!!-WYKRZYCZAŁAM NA WSZYSTKIE STRONY.
Odparł atak,bo właściwie nie chciałam go uszkodzić.Miał szczęście i tyle!
Zjawił się Silva.
-Wieża Aifla jest na ziemi.Wiem że ty coś wiesz!-wskazał na mnie palcem.
-ah! ja?! jak śmiesz mnie oskarżać! to niedorzeczne!-powiedziałam
-A więc?-zapytał się.
-Może.-powiedziałam obojętnie.
Wściekł się.
-Spoko Silva to żart.
Poszedł zmartwiony.
-Jak mnie śmią oskarżać za upadek wieży Aifla!!
-Hmmm....może dlatego że wcześniej ją pochyliłaś,i zniszczyłaś tamę?-zapytał złowieszczo.
-No hahaha,boki zrywać! bardzo mi miło!-zaczełam wracać do reszty.
Doszłam do nich. za chwile zaczełam krzyczeć bo zorientowałam się o tak ważnej rzeczy,że bez niej chyba się zabije.
-AAA!! OJEJ GDZIE JEST?!-zakrzyczałam się
-Ale co?-zapytał Choco
-NO JAK TO! MÓJ KOLCZYK!!! GDZIE JEST MÓJ KOLCZYK?!
Poupadali na ziemię.Ja się tłumaczę że to z wrażenia.hehe.;)
-Kupisz sobie nowe,co za problem?-zapytała Anna.
-Bo tamte były ulubione!
Przyszedł Len.
-Nie zgubiłaś czegoś?-zapytał pokazują mi kolczyk.
-DZIĘKI!!!-Może jednak nie masz serca  z kamienia??
-Ależ oczywiście że moje serce jest z kamienia,a w żyłach mam lód!!-zaprotestował.
-Dobra,jesteś tak zimny jak lawina śnieżna na północy w środek zimy.-powiedzałam żeby nie drążyć tematu.
-Ej,wiecie kto dzisiaj walczy?-zapytał się Yoh.
-Nie,jeszcze nic nie wiadomo.-odpowiedziałam.
Poszłam do baru Silvy.
-Silva,dasz mi sok?
-No jasne.-po chwili wrócił zapytać jaki smak.
-Obojętnie.
Przyniósł szklankę.Jak ją postawił:
-Tylko nie pomarańczowy,mam uczulenie.
Zabrał szklankę,i wymienił.
-Wybacz,nie chciałam byś się niepotrzebnie męczył.-chciałam przerosić.....
-Nie ma sprawy.A poza tym,wszystko dla jednej z najlepszych wojowników.
-Dzięki.
Właśnie chciałam wrócić.Po drodze,uwaga,Donei!!
-Donei!! to ty!!
-No jestem księżniczko!!
Poszłyśmy do chłopców.
Donei przywitała Bedani,i było dobrze, Len nie protestował.
Zapatrzyłam się i idąc w stronę Lena walnełam o skałę.Poleżałam pół przytomna,po czym wstałam zakręcona.
-Nic się nie stało?-zapytała Bedani z Donei
-Nie,ale czy możemy pójść na pizze?
-Dlaczego?-zapytał Yoh.
-Bo mam zwidy...(pizzeria jak w śnie)hehe......
-Tęsknisz za kalorycznym jedeniem? nie radzę,pójdzie ci w uda.-powiedzał złośliwie Len.
-ZABIJĘĘĘĘĘĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Len miał szczęście że trzymał mnie:Yoh,Rio,Trey,Tamara,Jun,Bedani i Donei.Inaczej byłoby źle!!!och źle!!
Nagle mi się coś przypomniało.
-Ej,ja chciałam tańczyć co nie?!
-No,ależ masz wyczucie czasu.-Powiedziała Anna.
-Hej,Reina-powiedziała Bedani
-Słucham?
-Możemy z tobą walczyć w pojedynkach?
-A jesteście szamankami?
-Tak,ale znalazłyśmy cię dopiero w Doby Villige.
-Och,jasnę,tylko trzeba przekonać Silvę.
Na szczęście Silva dał się namówić na drobną zmianę.Bo przeciesz kto odmówi mojemu urokowi?
-Ja i Bedani i Donei jesteśmy w dróżynie!!-zawołałam wesoło
Nagle dzwonek wyroczni odezwał się.Yoh miał walczyć z dróżyną barbarzyńców? no ciekawie się zapowiada.
-Barbarzyńcy?-zaptał Yoh
-Mogli w skrócie powiedzieć dróżyna Lena.-złowieszczy żart.
-Ej ja miałem to powiedzieć!-złościł się Choco.
Len nie był zadowolony z mojego zdania.Ups...... no już trudno;) hehe.
zaczełam iść w przeciwnym kierunku.Był wściekły,ale ochłonął.
-Hej,Bedani a jakiego ty masz stróża?-zapytał Trey
-Ptaka.-odezwała się Bedani.
-Ptaka?
-Tak ptaka.A co, JAKIŚ PROBLEM?-powiedziała
-No,już widzę dlaczego jesteście przyjaciółkami.
Bedani uśmiechneła się tylko,Trey się jej chyba podobał ;)
Choco rozśmieszał Donei.I najdziwniejsze jest to,że się śmiała.
-A ty Donei?-Zapytał Trey
-Co?
-Twój stróż
-Ah, to Anorii,To anioł ciemności.
-No,jak ty-zaśmiał się Trey,Bedani dziwnie się patrzyła...
Donei zdziwiona odsuneła się od Treya 5 kroków w lewo.Nie dziwię się.
Wymyśliłyśmy nową stradegię w dróżynie.Jakby co, to mam potrójne medium łączone z gwiazdą jedności.
-Trey,możemy pogadać?-zapytałam
-Tak.
-Słuchaj,Bedani cię lubi,(byliśmy już poza usłyszelnością chłopców)więc nie zepsuj tego!
-Bedani mnie lubi? JUPI!!!!!!!!!!!!!!
-Ale masz nikomu nie mówić że ci powiedziałam,ok?
-Ok!
Wróciliśmy.Trey zaczął się niespodziewaniem interesować życiem Bedani,ciekawe kto,lub co go naprowadziło....;)
-To co,bedziecie parą?-zapytałam się Treya i Bedani
-A ty z Lenym?-zaśmiał się Trey,
-Niezłe,ale powiedziałeś to na własne ryzyko.-I bum,na ziemię.-jeszcze coś?
-Nie już nic.-odpowiedzał obolały.
-Dlaczego Reina się denerwuje? bo nie wie już w kim sie zakochać-powiedział choco.
Na ziemi,ledwo żyjący, z mojej  ręki.
-Chciałem cię pocieszyć-dodał Choco.
I znowu na ziemi.
-Nie trzeba mnie pocieszać-warknełam.
poszłam sobie.Nad tą miłą rzeczkę.
-Dosć często tu przebywasz-uśmiechnął się lekko Len,tak złowieszczo.
-Dość często cię tu spotykam.-odwróciłam się i skierowałam wzrok w jego zielono-żółte oczy.
-Po co  tu wogóle chodzisz?-zapytał.
-hm.....niewiem.-powiedziałam szybko.
-Niewiesz?-zaśmiał się.
-No tak,niewiem.-odparłam.
Len poszedł,a ja do wieczora siedziałam nad tą rzeczką.Była po prostu piękna.Nawet niezauważyłam kiedy zrobiło się ciemno.
-Nadal tu siedzisz?-Powiedział Len,chyba przyszedł specjalnie ;)
-Och,chyba straciłam poczucie czasu.-zamartwiłam się
-Choć,szukaliśmy cię.-och jak słodko ;)
-Dobra,już idę.-powoli zaczełam iść.
-Wleczesz się,no choć.-złapał mnie za ręke i póścił w połowie drogi.Dość szybko.
-Łał,masz zniezłe tempo.-powiedziałam
-Bo nie jestem dziewczyną.-odpowiedział.
Byłam zła,ale się nie odezwałam.No bo po co?
Właśnie szli chłopacy.
-Gdzie ty łazisz?!-zapytał zdenerwowany Trey.
-Heh,ale już jestem...-powiedziałam spokojnie.
-Len,gdzie była?-zapytał Yoh
-Tam gdzie rano.-odpowiedział zimno.
-A skąd wiedziałeś że tam będzie?-zapytał Rio.
-Nie wiedziałem,po prostu chciałem się przejść!-zaczął się tłumaczyć,kłamał ;)
-Ale nic się nie stało,juz jestem i nic mi nie jest...-wtrąciłam.
-No racja.-Zaśmiał się Yoh.
Poszliśmy.Bedani i Donei czekały.
-Gdzie byłaś?!-zapytała Donei
-Wiesz jak się bałyśmy?!-dodała Bedani
-Łe,spokojnie,nic się nie stało.
Zadzwonił dzwonek wyroczni.Ja,Bedani i Donei,ostatnia walka z dróżyną Yoh.No,okazja na 3 medium.;)
-To będzie nasza pierwsza i ostatnia walka.-Powiedziała Donei.
-Hm?
-Eh...za dwa dni wyjeżdżamy...-Dodała Bedani.
-Eh,no rozumiem.Dobrze.-z załamania przeszłam w uśmiech.
Rano rozpoczeła się interesująca walka.
3....2....1... Start!!
-Duchowe zniszczenie,(ja)wymiar zagłady(Donei),zemsta przyrody(Bedani)Połączyłyśmy ataki.Ledwo,mocno zmęczeni potężnym atakiem,ale zdążyli się obronić.Wiedziałam że nie będzie łatwo.No to co,potrójne medium?
-Dobra koniec zabawy.Dziewczyny!
-Berming,do kija!!   Berming do antyku!!!!                Berming do drugiego antyku!!!!!        Moc gwiazdy jedności,połączenie!-Anna była w szoku.Noi miała powód.
-Zemsta przyrody(Bedani)
-Wymiar zagłady(Donei)
-Duchowe zniszczenie(ja)Znów połączone ataki.Chłopcy padli.
Zwycięscą jest,Dróżyna Zwycięsców!
Anna nie mogła się otrząsnąć.
-No już Anna,daj spokój,nie umarli....-zachichotałam.
-Jak to zrobiłaś?!-wykrzyczeli Trey z Rio.
-Wiecie....
-To było genialne.-Powiedział Yoh z uśmiechem
-Eh,dzięki.
-Masz teraz 20 mil Yoh!-powiedziała Anna.
-Anno,sądze że to nic nie zmieni.-odezwałam się.
-Może masz  rację, teraz więcej ćwiczeń z Amidamaru.
No już,chyba Anna nie mogła dać mu mniej.
No co,pożegnałam się z Bedani i Donei,A trzecia runda to wiemy tylko tyle,że mamy wrócić do domów.Jak to się potoczy?

piątek, 29 czerwca 2012

Stara przyjaźń zaczyna się na nowo.

Szłam  przez domki i sklepy,spoglądam a tu taka niespodzianka.
-Bedani?!to ty?-uśmiechnięta podbiegłam.(jak chcesz ją zobaczyć zajrzyj do zakładki ,,postacie''
-A czego się spodziewałaś? nie zostawię cię!-odezwała się z uśmiechem
-Poznam cię chłopaką
-Poczekaj!
-Co?
-Możemy walczyć z tobą?
-Hm......jasne ale zastanawia mnie dlaczego powiedziałaś to w liczbie mnogiej.
-Bo jutro będzie Donei!
-Naprawdę? super!-choć do chłopców.
-Patrz,sklep-powiedziała Bedani
-Sklaep z guan-dao?-jasne!(kupiła sobię na pamiątkę)
-Chłopcy! to jest Bedani! jutro przyjdzie jeszcze Donei!-wykrzyczałam
-Cześć jestemYoh-uśmiechnął się.
-A ja Trey.-Bedani chyba go polubiła,widać jak się do niego uśmiecha.
-Ja to Choco.Super komik.
-Jak mówiłeś?Moco?-zapytała Bedani
-Widzisz Choco!Moco lepiej chwyta!-wypowiedziałam się żartobliwie.
-Mówiłaś że kto jutro przyjdzie?!-zapytał Len
-Jeszcze przyjdzie Donei.-odpowiedziałam.
-Nie chcę byś jeszcze kogoś przyprowadzała.-warknął.
-Spoko Len, to tylko przyjaciółki.
-I jeszcze Babi powinna przyjść ale to już za jakiś czas.-Powiedziała Bedani.
-No widzisz? i jeszcze Babi!-odpowiedziałam.
-Nie potrzebujemy tu twoich koleżanek!-rozzłościł się.Ale na co?!
-Ale chyba nie myślisz że cię posłucha kto kolwiek?-odparłam.
-Yoh możemy pogadać?-zapytał Leny.
Oni tam gadali.
-Oczym rozmawiają?-zapytała zaniepokojona Bedani
-Spoko,pewnie że :
-Nie przyjmiemy jej,
-Nie mam nic przeciwko jej,
-Cicho,
-Cicho,
-Zgoda.
tak wyglądają rozmowy chłopców.Len ją chyba zranił.-Nie łam się,to faceci, a w skrucie świnie.
Popatrzyli na mnie:Rio,Choco,Trey.
-No co,Trey nie umie zarywać,Moco ma kiepskie żarty,a Rio......to już nie dokończę.
-CO?!
-Najdziwniejsze jest to,że tak naprawdę złościcie się za mówienie prawdy.
Chwile musieli pomyśleć.Zanim jakaś dobra myśl dojdzie do mózgu to minie sporo czasu.
-Może.
-Ah.....czego się spodziewałam?-no niestety.....
Stałam koło Kai a młotek miał uderzyć.To pewnie Sharona i Sally.
Zatrzymałam kijkiem(kontrola ducha) młot i padło pytanie:
-Czego chcecie? bo chyba nie kłopotów he?-to pytanie padło z moich ust.
Uciekły.
-Hej,widzieliśmy Sharonę która uciekała-powiedział Yoh wracając.
-Jak myślisz,przed kim?-zapytałam
-Chyba się domyślam kto jest takim mamłym diabełkiem-zażartował Yoh.
-Małym?-zapytałam
-Dziewczyny zwykle nie są groźne.-Powiedział Leny.
Nagle padło moje okropne spojrzenie zabójcy!.Noi co,na ziemi!
przeszłam się z Bedani po sklepach,kupiłam dwa antyczne miecze,chciałam spróbować czy da się zrobić potrójne medium,choć nie próbowałam podwójnego.Poszłyśmy z dala od chłopców.Niech to będzie złowieszcza tajemnica.
-Kontrola duchów! Berming! to kija! Berming do antyku! gotów? Berming do 2 antyku!
udało się!kij był taki ogromny!! Pamiętam że Yoh kiedyś zastosował pewną sztuczkę,spróbuję.
-Berming,mniejszy!-no nieźle,-Berming mniejszy!,mniejszy znaczy mniejszy!!! no lepiej.
Teraz miałam moc!! ale Bedani obiecała zachować tajemnicę.Z nową mocą, Bedani i jutro jeszcze Donei i niewadomo kiedy Babi.

magiczny pierścień cz.2

Gdy Len odszedł,zaczął świecić.Hm... ciekawe co to znaczyło.Chciałam wejść na komputer i zobaczyć czy są jakieś informacje na ten temat.Nie zdążyłam otworzyć komputera,a tu wezwanie na walkę.
Dróżyna Moja, i dróżyna płetwonurków.
Ktoś z taką nazwą musiał nie być za dobry.Walka jutro o 15.00, no dobra,ale co z komputerem?
szybko sprawdziłam.Był to pierścień Afrodyty.Wiedziałam tylko że w jakiejś sytuacji świeci. A co ja mam powiedzieć chłopaką jak pierścionek zaświeci się??
-Choć Reina pójdziemy się przejść.-Uśmiechneła się Jun.
No więc poszłyśmy.Śliczna polana i małe jeziorko.Było lekko inne od tego w śnie.
-Słucham.-powiedziałam.
-Co?
-Musiałaś mieć jakiś powód żeby chcieć być tu ze mną na osobności,to słucham.
-Domyśliłaś się, a więc ci powiem.Len mnie nienawidzi.-Zesmutniała.
-Jun,pokaż mi choć jedną osobę która  toleruje swoje rodzeństwo.-pocieszałam zesmutniałą Jun.
-Tak,no ale boli mnie to,chcę dobrze.
-Jun, rozumiem,ale powiedz, o co  dokładnie chodzi?
-Wiesz byłam momentem nadopiekuńcza i się wydarł.
-Rozumiem że mówiąc momentem chcesz zastąpić niechęć powiedzenia o co dokładnie chodzi.Ale nie będe aż tak wnikać.Może spróbuj potraktować go doroślej,jak na swoim poziomie.To powinno poprawić stosunki.
-Dzięki.Zawsze wiesz co powiedzieć.
-Heh.....,to tylko ja.
Wróciłyśmy.Noi Jun nie witała się z Lenem,chciała chyba pójść za radą.
Stałam koło Lena.Pierścionek zaczął świecić na czerwono!!! ojej! co zrobię?!
-Świeci?-zapytał Len.
-Nie,pewnie słońce go oświetla.-próbowałam to ukryć.
-Jesteśmy w cieniu. Świeci?-był uparty.
-Może tak,może nie.
-Widzę że świeci.
-Nie możesz o nim wiedzieć więcej niż ja.
-Wiem mniej więcej tyle samo co ty.
-Ach tak? a wiesz że należał do Afrodyty?!
-Teraz tak.
-Dałam się podejść jak dziecko!
-Będe to może wykorzystwał w życiu.
Nie będe dyskutować.No bo po co mówić,skoro się nie ma nic do powiedzenia?.
W sumie,pierścionek był fantastyczny.Był świetnym dodatkiem!
Poszłam spać wieczorem.No a po południu walka.Chyba będzie niezwykle łatwa.
Z rana obudził mnie krzyk.
-Wstawaj!-To tylko Anna,do Yoh.Biedny Yoh.Biedny.... . Anna stała a pierścień na zmianę świecił na zielono i czerwono.Może miałam z Anną neutralne stosunki?
Mieliśmy walczyć nad rzeczką.Płetwonurkowie mieli przewagę.
3....2....1....START!
-Kontrola ducha!(berming) z moimi przyjaciółkami.
Reszta też.
-Wyniosłe zniszczenie,podmuch wiatru,ogień smoka (Ja,wera,paulina)
Połączyłyśmy atak noi walka wygrana.Nie potrzebnie zużyłam foryoku na tych gamoni.
podeszłam do chłopców :
-Koń!
Patrzyli z zaciekawieniem o co mi chodzi.
-Chcę się nauczyć jazdy konno!-wytłumaczyłam.
-Ale my się na tym nie znamy,a nie sądze by któryś z szamanów to umiał.-Powiedział Trey.
-Ależ jest.
-kto?Zpytał Leny.
-No właśnie ty!
-Może,ale nie w Doby Villige.Może kiedyś.-odpowiedział zimno.
Za mną byli płetwonurkowie(głupia nazwa)Podeszli i pogratulowali.Byli chyba honorowi.
Wygrałam już pare bitew.Temat koni został zapomniany.
-Jun dziwnie się zachowuje.-mamrotał Lenny.
-Hm..... czyli jak dziwnie?
-Nie tak opiekuńczo.-Wytłumaczył.
-I co? to dobrze?
-Tak,ale zdziwiło mnie to.
-Może Jun nie jest taka zła?
-Nie bądź niczego pewna.
No i po co dyskusja?!
Pierścionek muż nie świecił.Ale co się mogło stać? Ja go nie popsułam.A tama sama pękła!!Wieża Aifla sama się przechyliła!!
Sędzia stojący obok spojrzał na mnie.
Gwiżdżąc udałam się w przeciwną stronę.
Zrobił sie wielki upał.No i jeszcze jedno.
-Witamy.-No pięknie,Sharona i spółka.
-I się żegnamy.-odpowiedziałam.Odwróciłam się i zaczełam małymi kroczkami iść.
-EJ!! NIE IGNORUJ MNIE!!!
-A po co przyszłaś?
-Zabrać ci ten śliczny pierścionek.Pasuje do każdego koloru!
-Chyba mnie nie znasz.
-Dawaj pierścionek!
Wycelowałam kijem przed ich twarze.
-Gwiazda jedności,ogień!
Wypłynął ogień.(wypłynął. To dobre wyrażenie? określenie? eh tam.)
Spalone twarze dziewczyn odeszły.Nic im się nie stało.Nie starałam sie robić krzywdy.
W hotelu wziełam kąpiel.Włożyłam ręke do wody,a pierścionek zaświecił.Na wodę?
Po prostu weszłam nie zastanawiając się nad tym.Ale chwila, ja jeszcze nie używałam gwiady jedności przez kij,nie umiałam.Może miał moc?
-Gwiazda jedności,woda! z wanny zrobiła się fontanna.-Dobra,woda spowrotem! posłuchała,jakby była moim służącym.Może o to chodzi w pierścionku?Za każdym razem kiedy używałam gwiazdy jedności była silniejsza niż bez pierścionka,łatwiejsza i lżejsza.Czułam siłę.Podeszła dziewczyna.
-Poziom wzrasta,jak używasz mocy gwiazdy,wtedy rośnie foryoku i siła Berminga.-Odezwała się nieznajoma.
-Kim ty jesteś? i skąd wiesz takie rzeczy?
-Ja, jestem kimś kogo nie zansz,ale ja znam ciebie.-Nie zdążyłam się odezwać ale odleciała.

                                                                   **********************
Jeśli było nudne to sorki...