piątek, 29 czerwca 2012

magiczny pierścień cz.2

Gdy Len odszedł,zaczął świecić.Hm... ciekawe co to znaczyło.Chciałam wejść na komputer i zobaczyć czy są jakieś informacje na ten temat.Nie zdążyłam otworzyć komputera,a tu wezwanie na walkę.
Dróżyna Moja, i dróżyna płetwonurków.
Ktoś z taką nazwą musiał nie być za dobry.Walka jutro o 15.00, no dobra,ale co z komputerem?
szybko sprawdziłam.Był to pierścień Afrodyty.Wiedziałam tylko że w jakiejś sytuacji świeci. A co ja mam powiedzieć chłopaką jak pierścionek zaświeci się??
-Choć Reina pójdziemy się przejść.-Uśmiechneła się Jun.
No więc poszłyśmy.Śliczna polana i małe jeziorko.Było lekko inne od tego w śnie.
-Słucham.-powiedziałam.
-Co?
-Musiałaś mieć jakiś powód żeby chcieć być tu ze mną na osobności,to słucham.
-Domyśliłaś się, a więc ci powiem.Len mnie nienawidzi.-Zesmutniała.
-Jun,pokaż mi choć jedną osobę która  toleruje swoje rodzeństwo.-pocieszałam zesmutniałą Jun.
-Tak,no ale boli mnie to,chcę dobrze.
-Jun, rozumiem,ale powiedz, o co  dokładnie chodzi?
-Wiesz byłam momentem nadopiekuńcza i się wydarł.
-Rozumiem że mówiąc momentem chcesz zastąpić niechęć powiedzenia o co dokładnie chodzi.Ale nie będe aż tak wnikać.Może spróbuj potraktować go doroślej,jak na swoim poziomie.To powinno poprawić stosunki.
-Dzięki.Zawsze wiesz co powiedzieć.
-Heh.....,to tylko ja.
Wróciłyśmy.Noi Jun nie witała się z Lenem,chciała chyba pójść za radą.
Stałam koło Lena.Pierścionek zaczął świecić na czerwono!!! ojej! co zrobię?!
-Świeci?-zapytał Len.
-Nie,pewnie słońce go oświetla.-próbowałam to ukryć.
-Jesteśmy w cieniu. Świeci?-był uparty.
-Może tak,może nie.
-Widzę że świeci.
-Nie możesz o nim wiedzieć więcej niż ja.
-Wiem mniej więcej tyle samo co ty.
-Ach tak? a wiesz że należał do Afrodyty?!
-Teraz tak.
-Dałam się podejść jak dziecko!
-Będe to może wykorzystwał w życiu.
Nie będe dyskutować.No bo po co mówić,skoro się nie ma nic do powiedzenia?.
W sumie,pierścionek był fantastyczny.Był świetnym dodatkiem!
Poszłam spać wieczorem.No a po południu walka.Chyba będzie niezwykle łatwa.
Z rana obudził mnie krzyk.
-Wstawaj!-To tylko Anna,do Yoh.Biedny Yoh.Biedny.... . Anna stała a pierścień na zmianę świecił na zielono i czerwono.Może miałam z Anną neutralne stosunki?
Mieliśmy walczyć nad rzeczką.Płetwonurkowie mieli przewagę.
3....2....1....START!
-Kontrola ducha!(berming) z moimi przyjaciółkami.
Reszta też.
-Wyniosłe zniszczenie,podmuch wiatru,ogień smoka (Ja,wera,paulina)
Połączyłyśmy atak noi walka wygrana.Nie potrzebnie zużyłam foryoku na tych gamoni.
podeszłam do chłopców :
-Koń!
Patrzyli z zaciekawieniem o co mi chodzi.
-Chcę się nauczyć jazdy konno!-wytłumaczyłam.
-Ale my się na tym nie znamy,a nie sądze by któryś z szamanów to umiał.-Powiedział Trey.
-Ależ jest.
-kto?Zpytał Leny.
-No właśnie ty!
-Może,ale nie w Doby Villige.Może kiedyś.-odpowiedział zimno.
Za mną byli płetwonurkowie(głupia nazwa)Podeszli i pogratulowali.Byli chyba honorowi.
Wygrałam już pare bitew.Temat koni został zapomniany.
-Jun dziwnie się zachowuje.-mamrotał Lenny.
-Hm..... czyli jak dziwnie?
-Nie tak opiekuńczo.-Wytłumaczył.
-I co? to dobrze?
-Tak,ale zdziwiło mnie to.
-Może Jun nie jest taka zła?
-Nie bądź niczego pewna.
No i po co dyskusja?!
Pierścionek muż nie świecił.Ale co się mogło stać? Ja go nie popsułam.A tama sama pękła!!Wieża Aifla sama się przechyliła!!
Sędzia stojący obok spojrzał na mnie.
Gwiżdżąc udałam się w przeciwną stronę.
Zrobił sie wielki upał.No i jeszcze jedno.
-Witamy.-No pięknie,Sharona i spółka.
-I się żegnamy.-odpowiedziałam.Odwróciłam się i zaczełam małymi kroczkami iść.
-EJ!! NIE IGNORUJ MNIE!!!
-A po co przyszłaś?
-Zabrać ci ten śliczny pierścionek.Pasuje do każdego koloru!
-Chyba mnie nie znasz.
-Dawaj pierścionek!
Wycelowałam kijem przed ich twarze.
-Gwiazda jedności,ogień!
Wypłynął ogień.(wypłynął. To dobre wyrażenie? określenie? eh tam.)
Spalone twarze dziewczyn odeszły.Nic im się nie stało.Nie starałam sie robić krzywdy.
W hotelu wziełam kąpiel.Włożyłam ręke do wody,a pierścionek zaświecił.Na wodę?
Po prostu weszłam nie zastanawiając się nad tym.Ale chwila, ja jeszcze nie używałam gwiady jedności przez kij,nie umiałam.Może miał moc?
-Gwiazda jedności,woda! z wanny zrobiła się fontanna.-Dobra,woda spowrotem! posłuchała,jakby była moim służącym.Może o to chodzi w pierścionku?Za każdym razem kiedy używałam gwiazdy jedności była silniejsza niż bez pierścionka,łatwiejsza i lżejsza.Czułam siłę.Podeszła dziewczyna.
-Poziom wzrasta,jak używasz mocy gwiazdy,wtedy rośnie foryoku i siła Berminga.-Odezwała się nieznajoma.
-Kim ty jesteś? i skąd wiesz takie rzeczy?
-Ja, jestem kimś kogo nie zansz,ale ja znam ciebie.-Nie zdążyłam się odezwać ale odleciała.

                                                                   **********************
Jeśli było nudne to sorki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz