czwartek, 28 czerwca 2012

Wylądowałam

Przeniosłam sie w ten wymiar.Byłam na cmentarzu,obudziłam się.Wiedziałam że mam zmierzać w stronę domu Anny Kyoyamy.Niczego się nie bałam.W końcu chciałam tego.Spojrzałam w gwiazdy,a zaraz potem na poziomie swojej głowy zauważyłam cień szamana.Wiedziałam co by się wydarzyło gdybym z nim porozmawiała.Skierowałam głowę spowrotem na wprost i zaczełam iść.Przed wielkim domem stała Anna.
-Wiem że jesteś księżniczką przyszłości,ale wolę byś nie mówiła tego chłopcą.Są niemądrzy  i nie zrozumieją.Będe cię trenować,tak chciał dziadek Yoh.Wiedział o tobie.-Powiedziała to obojętnie, ale nie zdziwiło mnie że wie ona o tym.Przeciesz była w to zamieszana.-A więc? jak się nazywasz?
-Ja jestem Reina Akamuno.Rozumiem że nie chcesz o tym wspominać.-powiedziałam z uśmieszkiem.
-Choć,przedstawie cię. Morty,Yoh, to jest Reina,księżniczka innego wymiaru.Będzie mieć treningi i mieszkać tu.-Powiedziała Anna
-Myślałam że wolisz zachować to w tajemnicy,Anno.-odezwałam się.
-Cześć ja jestem Yoh.Miło mi poznać.
-A ja Morty.
-Mi też jest miło.-miałam słodki uśmiech,choć czułam się nie swojo.
-Koniec gadania! a w tajemnicy,miałam na myśli ich przyjaciół.Im masz nie mówić.Aha i jeszcze jedno.Teraz należysz do ,,paczki'' Yoh.
-Im więcej tym weselej!-Wypowiedział się Yoh.Chyba nie był tak Jak jego brat.(Zeke)
-Yoh,Morty,no co czekacie?! weźcie jej walizki i pokażcie jej pokój!-Anna się chyba zdenerwowała.
Miałam pokój na przeciw łazienki.Umyłam się,przebrałam i zeszłam spowrotem.Na dole byli jeszcze trzej chłopacy których nie znałam.
-Eh...Cześć?-zapytałam nieśmiało.
-Reina! to jest Trey,Rio i Leny.Oni są w naszej grupie,jak teraz i ty.-Powiedział Yoh.Był bardzo spokojny.Ani się nie obejrzałam a Rio i Trey podeszli do mnie.
-śliczna!!-bądź moją królową....-odezwał się Rio.
-Że słucham?!-szybko się zamachnełam i spoliczkowałam Rio.
-Rio,gamoniu to nie tak się to robi,patrz i ucz się.-powiedział Trey.-No cześć,bolało jak spadłas z nieba?
-Eh...Trey,tak?-zapytałam.
Kiwnął tylko głową na tak.
-Trey,już mimowie mają lepszą gadkę.-odezwałam się.
-Już cię lubie.-Odezwał się Len lekko i złowieszczo uśmiechając się.
-Masz trochę charakter Lena.-Odezwał się Rio.-nie ma na co marnować czasu.
-No właśnie.-przytaknął Trey.
-Ach, tak?-zamachnełam się i w tym samym czasie dwoma rękami ich spoliczkowałam.Chyba pojeli że do mnie się tak nie mówi.
-Dobra,dobra będziemy cicho.-powiedzieli.
-A ja bym zobaczył jak potoczy sie sprawa.-Znowu ze złowieszczym uśmiechem odezwałą się Len.
-Chodzi ci tylko oto żeby patrzeć jak nas policzkuje!!-Przekrzykiwał Trey
-Ale i na waszą klęske.-zaśmiał się Len.
-No to dalej, pokaż na co cię stać!-Wykrzyczał Rio
-Nie będę się bawił w romantyka!-odwrócił głowę Leny.
-Eh.... no dobrze,przestańcie,może trochę za ostro was potraktowałam,ale nie lubie jak chłopak którego nie znam,podchodzi i próbuje flirtować,ale jest kompletnym idiotą i mu to nie wychodzi.-Odpowiedziałam.Może było to lekko złe,no ale co,prawdziwe!
-Kogo nazywasz idiotą?!-Wykrzyczał Trey.
-Skoro nie masz pojęcia o kim mówię,to chyba to jasne.-wypowiedziaąłm się.
-Dobra! koniec gadania! przechodzimy do ważniejszych spraw.-Zatrzymał ich Leny podstawiając im pod twarz guan-dao.Ja miałam średniowieczny długi kij,który wyrzeżmił mistrz karate.
-Hej!Reina! nie pytaliśmy cię jeszcze kto jest twoim duchem stróżem-uśmiechnął się Yoh.
Wszyscy usiedli koło stolika.
-To jest Berming,Berming przywitaj się.
Zza mnie ukazał się duch starożytnego wikinga,był miły,śilny i sympatyczny.
-Witam,jestem Bermig.-Miał strój wikinga ale bez hełmu.
-A dlaczego ten wiking,nie ma hełmu?-zapytał przestraszony Morty.
-W hełmie nic nie widział,ale Morty on jest naprawde nie groźny.-odezwałam się.
-Mam nadzieję....-wykrzyczał przestraszony Morty.Chyba moje zapewnienia mu niewystarczały.
-A jak się spotkaliście?-dopytywał się Yoh
-Miałam 6 lat.....Byłam u koleżanki na dość długi czas.W nocy kiedy wychodziłam było tak ciemno że nic nie widziałam.Nie wiem jak,ale znalazłam sie na cmentarzu.Widziałam tam duchy,mocno się przestraszyłam......Chciały mnie unicestwić.Nagle stanął Berming i powiedział: ,,To tylko mała dziewczyna,na co wam ona? Chyba nie na obiad?'' Duchy odeszły.Przedstawiłam się Bermingowi a on mnie.Chodziłam na cmentarz odwiedzać go.Zostaliśmy przyjaciółmi.W końcu moja matka się o tym dowiedziała i zabroniła wychodzenia po 16.00 z domu.A duchy pojawiały się o 24.00.......
Postanowiłam że może gdyby Berming został moim stróżem,mógłby zostać.Przyprowadziałm go do domu.Matka najpierw marudziła,ale potem zgodziła się bym miała ducha stróża.Naopowiadałam jej bajeczek noi proszę.Trenowałam z Bermingiem,Bo ojciec powiedział mi o królu szamanów i że mogę nim zostać.Bardzo mi sie ten pomysł spodobał jako dziecku.Miałam świetną kondycję i umiejętności.Mój tata prawie nigdy nie był w domu,A matka zajmowałam się młodszym bratem.Więc miałam czas i miejsce do ćwiczeń.Nie zrezygnowałam z tego.

Czy mi się zdawało czy Rio i Trey się poryczeli?
-Ale o co chodzi? wyszło mi to na dobre.-Powiedziałam ze zdziwieniem.
-To było wzruszające!!-Wypowiedzieli się.
Westchnełam tylko i poszłam na górę spać.Tak minął ten dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz